Blog

Na rauszu - rozmowa z reżyseremNiewysłowiona tragedia osobista, która zainspirowała film

Redakcja

Thomas Vinterberg nakręcił wiele filmów, ale co jakiś czas pojawia się taki, który przypomina nam, że jest jednym z największych żyjących reżyserów. W 1998 roku oszałamiająca produkcja The Celebration okazała się punktem kulminacyjnym stosunkowo krótkotrwałego, ale wpływowego ruchu filmowego Dogme 95 (współzałożony z innym Duńczykiem, Larsem von Trierem). W 2012 roku Vinterberg nakręcił The Hunt, uderzający thriller, z Madsem Mikkelsenem w roli niewinnego człowieka oskarżonego o wstrząsającą zbrodnię. Teraz nadchodzi Na rauszu, ponownie z Mikkelsenem, film w którtm grupa nauczycieli w średnim wieku postanawia przetestować teorię, że ludzie osiągają lepsze wyniki, utrzymując wartość alkoholu we krwi na poziomie 0,5. Nie jest to jednak przeszywający dramat o uzależnieniu, ale ujmująco zabawny i ludzki obraz o godzeniu się z życiem. To także film naznaczony niewypowiedzianą osobistą tragedią Vinterberga, który mówi, że Na rauszu bardziej afirmuje życie, ponieważ pod wieloma względami on i jego obsada tego potrzebowali.

Artykuł autorstwa Bilge Ebiri ukazał się na portalu Vulture. Link do oryginału.

Rzadko można obejrzeć film o upijaniu się, który nie jest przestrogą.
Sporo lat temu przyglądałem się historii świata i temu, jak wiele wielkich osiągnięć i decyzji zmieniających świat zostało dokonanych przez pijancyh ludzi. Pomyślałem, że to było interesujące, ponieważ kontrastuje z niewinnymi rozmowami, którą zwykle prowadzimy o alkoholu. Ale kiedy się w to zagłębiłem, zdałem sobie sprawę, że to było jeszcze bardziej interesujące – rzecz, która mogła podnieść poziom rozmów i zmienić historię świata, może również zabijać ludzi i niszczyć rodziny. Mimo to jest szeroko akceptowany społecznie i istnieje od tysięcy lat.

To tylko przemyślenia. Cała sprawa dostała kopa do przodu, kiedy w Danii odwiedził mnie Amerykanin, bardzo inteligentny, bardzo otwarty pisarz z Hollywood. Spotkał moją córkę i powiedział: „Więc co zamierzasz dzisiaj zrobić?” A Nanna mówi: „Och, biorę udział w biegu dookoła jeziora”. A ten pisarz mówi: „Co to jest?” Nanna mówi: „Musimy biegać dookoła jeziora i opróżnić karton piwa”. I wtedy ten Amerykanin patrzy na mnie, ojca, mówiąc: „Kiedy zamierzasz się wtrącać? Ten dzieciak ma 17 lat ”. A ja tylko chichoczę, bo przywykłem do pijanych dzieciaków na ulicy. Mówi: „Ale czy nie zachorujesz, Nanna?” A Nanna mówi: „Cóż, jeśli zwymiotujemy, czas zostanie odjęty”. Scenarzysta zaczyna się denerwować i mówi: „A co z policją?” Nanna mówi: „Ale nauczyciele tam będą!” Nagle zdałem sobie sprawę, że jest to odbicie mojego społeczeństwa. Musiałem się temu przyjrzeć.

Czy więc teoria o 0,5 promila we krwi jest prawdziwa?
Nie, nie jest. Cóż, naukowiec, który wymyślił teorię do filmu [Finn Skårderud], mówi: „To nie jest teoria. Tylko wy z branży filmowej nazywacie to teorią. W naszym świecie akademickim nie zbliża się to do teorii. To tylko coś, co powiedziałem ”. Ale on kocha ten film, wspiera go i wprowadza go do kin w  Norwegii.

Czy sam przetestowałeś teorię?
Nie. Ale niektórzy tak. Francuski dystrybutor spędził cały dzień, w czasie którego mierzył poziom co godzinę, ale ja tego nie robiłem.

Kiedy mówisz „francuski dystrybutor”, masz na myśli ludzi w firmie dystrybucyjnej, którzy sami to przetestowali?
Tak, tak. Byli tak podekscytowani filmem, że poczuli, że muszą go sprawdzić.

Co odkryli?
Będziesz musiał ich zapytać. Szczerze mówiąc, kina zostały zamknięte zaraz po tym. Rzeczywistość nas przytrzasnęła. Ale oczywiście w tym filmie nie chodzi tylko o picie. Na początku była to wyłącznie celebracja alkoholu. Teraz chodzi o coś więcej: zabijamy kogoś; i ujawniamy kogoś; ktoś leci; ktoś umiera. Możemy pozwolić widzom zinterpretować, co to za film. W Danii osiągnął ogromne rekordy kasowe. Wszyscy młodzi ludzie z czteropakiem piwa pod pachą w każdy piątek wieczorem, przychodzą zobaczyć go cztery razy z rzędu, a potem wychodzą i piją. Ale obok nich są anonimowi alkoholicy, którzy czują, że to film o nich.

Ale to miał być film afirmujący życie. To było dla mnie ważne – że miłość tych ludzi dotarła do publiczności w sposób afirmujący życie. Ponieważ moje życie było w tym czasie katastrofą. Moja córka [Ida] zmarła cztery dni po rozpoczęciu zdjęć do filmu. Film dzieje się w jej szkole. Odbywa się w jej klasie. Była w filmie. Wszystko zostało zniszczone w moim życiu, kiedy to się stało. Kilka miesięcy przed nakręceniem tego filmu przeczytała scenariusz podczas pobytu w Afryce. I była ze mną bardzo, bardzo szczera. Odnosiła się do moich scenariuszy krytycznie, gdy ich nie lubiła. Kiedy przeczytała ten scenariusz, wysłała mi list deklarujący nieograniczoną miłość do projektu i do mnie jako artysty. Myślę, że poczuła się przez to widziana, jako nastolatka w tej szkole.

Jak mogłeś kontynuować kręcenie filmu, biorąc pod uwagę to, co się stało?
Kiedy umarła, otaczali mnie psychiatrzy i psychoterapeuci, którzy powiedzieli mi: „Jeśli możesz jeść i brać prysznic, i jeśli potrafisz patrzeć ludziom w oczy bez płaczu, to może powinieneś wrócić do pracy”. Odpowiedziałem: „Nie mogę”. Ponieważ cały czas płakałem i nadal to robię. Potem rozmawiałem z Madsem Mikkelsenem, rozmawiałem z montażystą i powiedzieliśmy: „Jak możemy zrobić film o czterech pijanych ludziach, kiedy to się stało?” Ale nie mogliśmy tego odrzucić, ponieważ wiedzieliśmy, że Ida, moja córka, nienawidziłaby nas za to, że zrezygnowaliśmy z filmu z jej powodu. Wtedy stało się dla nas tak ważne, że ten film stał się afirmacją życia, że stał się czymś więcej niż tylko piciem. Skończyło się na tym, że zrobiliśmy film, aby uczcić jej pamięć. Chyba nie będę tego żałować.

W ostatecznym rozrachunku film wydaje się opowiadać o zaakceptowaniu życia takim, jakim jest i pogodzeniu życia, którego pragniesz i życia, które masz.
Czy widzisz to za mną? [Wskazuje na ścianę za nim.] Widzisz ten czarny płaszcz? Moja żona jest księdzem. Właściwie to wikariusz, ponieważ jesteśmy luteranami. Jest też w filmie. To ona się wkurza w łóżku. Jest zarówno księdzem, jak i aktorem. Jest mądrzejsza ode mnie i opowiada mi, o czym jest ten film. Mówi: „Thomas, ten film jest o tym, czego nie możemy kontrolować”. A ja mówię: „Co to jest? Podaj mi przykłady ”. Mówi: „Cóż, zakochanie się. Po angielsku mówi się, że „zapadasz na miłość”, jest to nawet w konstrukcji zdania. To jest poza twoją kontrolą. Nie możesz zamówić tego w internecie. Nie możesz zdecydować, w kim się zakochać ani kiedy to się stanie ”. Więc ten film w każdym aspekcie opowiada o tym, co jest poza naszą kontrolą, ponieważ oczywiście utrata mojej córki była ostateczną utratą kontroli. Dla mnie stało się to kluczową kwestią w tym filmie. Powiedziałeś to własnymi słowami: chodzi o zaakceptowanie życia takim, jakie jest.

Ponadto, żyjemy w czasach, gdy wszystko jest naprawdę mierzone. Domyślam się, że jestesś jednym z dziennikarzy, którzy są informowani o liczbie kliknięć Twojego artykułu. Następnie weźmiesz iPhone’a i przekdziesz się, a on zmierzy liczbę wykonanych kroków. Jeśli masz dzieci, będziesz musiał nakreślić plany ich edukacji na bardzo wczesnym etapie. Nie ma więc miejsca na niekontrolowane. A jednak świat jakoś wymknął się spod kontroli.

Czy jesteś człowiekiem religijnym?
Naprawdę się staram. Nie jest to dla mnie łatwe. Zostałem wychowany przez agresywnie ateistycznych naukowców. Wiara i zwątpienie to ciągła walka w moim umyśle. Ale oczywiście, będąc żonaty z księdzem, wkraczam na ten świat, który uważam za super bogaty i sprawia, że wszystko nie ma sensu. Spotkałemwielu ludzi, którzy naprawdę potrafią mówić o życiu i śmierci w sposób, który stał się teraz bardzo potrzebny w moim życiu po tej stracie, którą przeszedłem. Więc staram się jak najlepiej. Myślę, że jestem na etapie, na którym mam nadzieję.

Osobom niereligijnym często może się wydawać, że religia polega na kontroli. Ale kiedy spotykasz naprawdę pobożnych ludzi, jasne jest, że dla nich chodzi o zrozumienie, że nie kontrolę
Och, oczywiście. Mają wiele zwrotów dotyczących akceptacji tego, co niewytłumaczalne. „Nie daj się kontrolować własnej racjonalności”, co moim zdaniem jest bardzo bogate i piękne. Próbuję stać się religijny. Myślę, że przez resztę mojego życia będę się tym zajmował. Ale także przez resztę mojego życia będą dni, w których naprawdę doświadczę porażki. Myślę o moich rodzicach, naukowcach żyjących z komunie hipisów. Mawiali: „Thomas, między niebem a ziemią jest mniej, niż myślisz”. Zostało to zakorzenione w moim systemie jako dziecko. Więc to jest bitwa. Może to najważniejsza bitwa mojego życia.

Wiem, że wychowałeś się w komunie. Widziałem twój film Komuna, ale nie pamiętam, czy miał być na wpół autobiograficzny.
Naprawdę nie znam siebie, bo się w tym zgubiłem. Historia nie jest autobiograficzna – bo wiesz, jest to fabuła. A jednak część z tej historii wywodzi się z mojego poprzedniego małżeństwa. Szczera prawda o tym filmie jest taka, że zgubiłem się w nim – w tym, co było pamięcią i czym jest film. Miała to być deklaracja miłości do mojego dzieciństwa, ale potem fabuła stała się naprawdę złowieszcza i stało się coś wręcz przeciwnego.

Jaka była komuna, w której dorastałeś?
Cóż, to było trochę jak Dogme 95. [śmiech] To była grupa młodych ludzi. Byli naukowcami, więc nie mieli dużo pieniędzy. Odrzucili rodzinny wzorzec wspólnego życia, wprowadzając się do domu, jakby znajdowali się na granicy innego życia. Wciąż było super sexy, bo mogli się wprowadzić do bardzo drogiego domu. Na mojej ulicy było około 50 ogromnych eleganckich domów, w najdroższej dzielnicy Kopenhagi, i 11 z tych domów to komuny. Mogli zerwać wszystkie drogie dębowe podłogi i spalić je w ogrodzie i rozpalić ognisko. Mogli czuć się razem bardzo niegrzecznie. A w moim domu nie pieprzyli się ze sobą, pieprzyli się z ludźmi w innych domach, ale było to dość cywilizowane. I nie było narkotyków. To było tylko piwo. Nawet nie było zioła. Dużo piwa.

Na początku lat 70. istniało bardzo silne poczucie wspólnoty, hojności i miłości. W latach 80. był to inny dom. Nagle trzy rodziny cieszyły się ogrodem i miały sprzątaczkę. I były walki. Część osób wprowadziła się, a część wyprowadziła. Czasy się zmieniły, i czasy zmieniały się w moim domu. Ci, którzy przestali pić, zmienili się z super ciekawych, zabawnych, hojnych ludzi w super-chciwych, wrednych skurwysynów, których musieliśmy wywalać się z domu.

Jak Ty stamtąd odszedłeś? Czy dom wciąż istnieje?
Odszedłem, gdy miałem 19 lat. Rodzice odeszli przede mną, gdy miałem 16 lub 17 lat. Moja mama wolałaby, abym powiedział: 17. Rozwiedli się i przez jakiś czas próbowali mieszkać razem, mimo że byli rozwiedzeni. Nie udało im się, odeszli i chcieli, żebym z nimi pojechał. Ale chciałem zostać w domu. Kochałem ten dom, a dom mnie kochał. Więc [pozostali mieszkańcy] powiedzieli: „Thomas może tu być za darmo, on nie musi płacić”. I tak właśnie wyszedłem z domu – czyli moi rodzice wyszli z domu. Potem, kilka lat później, mój tata, który jest najbardziej wykształconą, pokorną, cudowną osobą – nie był jednym z samców alfa, był jedną z kochających postaci w tym miejscu – przypadkowo trafił do domu.

Jacy byli samce alfa w tym domu?
Cóż, muszę ci przypomnieć, że było też dużo samic alfa. To były lata 70. i to w Skandynawii. Były kobiety palące fajki, które w zasadzie prowadziły dom. Ale było też wielu facetów, którzy powiedzieliby takie rzeczy jak „Jestem kobietą w 80 procentach!” I każdy by to zaakceptował. No i był mój tata, który naprawdę słucha ludzi i który naprawdę rozumie kobiety i który był wtedy kochany przez kobiety.

Ale były też rozdarte bydlaki, którzy chcieli decydować o wszystkim. W pewnym sensie prowadzili dom. Pamiętam jednego faceta – właściwie go kochałem – który był bardzo hałaśliwym samcem alfa. Był bardzo inteligentny, był filozofem. A on powiedział: „Musisz płacić czynsz zgodnie ze swoim dochodem”. To znaczy, że jego czynsz wzrósł trzykrotnie, ponieważ to on zarabiał najwięcej. Co było dość piękne. Ale oczywiście wszystko ma swoją cenę.  Kiedy było zebranie domowe – zawsze były zebrania domowe, niekończące się zebrania – jego głos byłby bardzo silny, ponieważ miał poparcie w postaci wysokiego czynszu.

Wygląda na to, że twoja komuna stała się odbiciem społeczeństwa w ogóle.
Ta było, ale najbardziej mi się w tym podobało, że było tak uroczyste. W każdy czwartek, piątek i sobotę kolacja zamieniała się w bal. Przychodzili ludzie ze wszystkich innych komun. Przynosili gitary. Wszyscy się bawili, wszystkie dzieciaki biegały dookoła, a ludzie upijali się do siódmej rano. Następnego ranka żadne dorosłe osoby nie pojawiały się aż do pierwszej. Więc mieliśmy całe miejsce dla siebie. To było piękne. Był pomarańczowy. Było ciepło. To wszystko było pełne miłości.

Wspomniałeś, że przygotowując Na rauszu dokonałeś przełomu, kiedy zdecydowałeś, że postacie będą nauczycielami. Dlaczego?
Po pierwsze, to stwarza odbicie lustrzane, z jednej strony nieważkości młodości, z drugiej wieku średniego, co wydało mi się interesujące. Taka decyzja otwiera drzwi do świata historii, świata sportu, muzyki i psychologii. No i oczywiście jest to arena walki. Ci ludzie spotykają się codziennie i mogą prowadzić swój mały eksperyment. Uważam też, że nauczyciele są bardzo bohaterscy. To bardzo wrażliwa pozycja. Jesteś rzucony na pożarcie. Stoisz tam przed agresywnymi, ambitnymi, przestraszonymi młodymi ludźmi. Każda mała słabość zostanie ukarana. Czasami boli mnie, gdy słyszę opowieści o tym od moich córek. Pamiętam swój własny czas w szkole. Jest też coś w byciu nauczycielem, co jest stałe: poczucie powtarzalności, o którym bardzo dużo mówi ten film. Jako nauczyciel często mówisz co roku to samo. Tak naprawdę nie możesz wymyślać siebie na nowo każdego dnia. I wydaje mi się, że bycie powtarzalnym przypomina ci, że musisz umrzeć. Stracili element ryzyka. Stracili element eksploracji. I stracili pierwiastek inspiracji. Słowo duch jest osadzone w słowie natchnienie. To jest to, do czego dążą.

Decyzja, by uczynić ich nauczycielami w szkole, również odzwierciedla coś, co, jak sądzę, przewija się w wielu twoich filmach, czyli pojęcie wspólnoty. Nikt nie strzela lepiej do tłumu niż ty – społeczności, komuny, duże rodziny – czy to w filmie The Commune, czy w The Celebration czy w The Hunt, Daleko od zgiełku, czy nawet sposób, w jaki pokazujesz marynarzy w Kursku. Jesteś naprawdę dobry w przedstawianiu sposobu, w jaki grupa może mieć własny umysł i zachodzących w niej połączeń.

Stoi za tym dużo pracy. Ponieważ to nie jest tylko tłum, ale grupa osób. Wszyscy są wybierani do filmu osobno i bardzo starannie zestawiani. Dorastałem w tłumie ludzi i musiałem poruszać się po tej wojennej strefie dorosłych, nagich naukowców. Więc jestem do tego trochę przyzwyczajony. Ale cieszę się, że to doceniasz, ponieważ wymaga to dużo wysiłku.

Porozmawiajmy o zamykającej film scenie tańca. Wiem, że Mads Mikkelsen ma doświadczenie taneczne. Pomyślałem, że to wspaniały sposób na zakończenie filmu, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób, w jaki kierujesz tłumami, pomyślałem, że Thomas Vinterberg może pewnego dnia nakręcić musical.

Znasz aktora Jamiego Bella? Pracowałem z nim przy Droga Wendy, wieki temu. Niestety w filmie nie było tańca, ale między każdym ujęciem kazałem mu tańczyć. Naprawdę lubię patrzeć, jak ludzie tańczą. Więc mógłbym zrobić musical. Oczywiście mój brat z projektu Dogme 95, Lars von Trier, już to zrobił [Tańcząc w ciemnościach]. Co trochę mi przeszkadza. Ale jestem na to otwarty.

W przypadku tej sceny przez całe okres pisania scenariusza mieliśmy duże wątpliwości, że stanie się ona nierealna. Mads powiedział: „Jak zrobić, by nie było to o Madsie Mikkelsenie, ale o Martinie?” Jak uniknąć śmieszności? Jeśli spojrzysz na tę scenę, bardzo dobrze opisuje ten proces, ponieważ on dużo jest tam wątpliwości. On bardzo ostrożnie tańczy, potem wycofuje się i ponownie tańczy, aż w końcu się poddaje.

Myślę, że każda scena w tym filmie jest w pewnym stopniu o mojej córce, dla każdego, kto brał udział w kręceniu tych scen. Ale może szczególnie ta scena, bo kiedy umarła Ida, wszyscy po prostu poddaliśmy się życiu, żadnych barier, niczego. Zniknęło całe to pozycjonowanie się przed światem. Mads był bardzo blisko niej. Jeśli kiedykolwiek śmiejesz się w tym filmie, to dlatego, że aktorzy nie tylko próbują być zabawni, ale bardzo, bardzo starają się rozśmieszyć ich dobrego przyjaciela i reżysera w momencie mojego życia, kiedy ja nie mogłem. A przy ostatniej scena, w której pojawia się jej imię, Mads się nie zawachał. Kiedy w końcu doszliśmy do kręcenia, po prostu tańczył do upadłego i robił wszystko, wszystkie akrobacje.

Ten film w niezwykły sposób ukazuje jego skalę aktorską. Ale robisz tutaj coś, co robiłeś też w The Hunt. Mads jest tak uderzająco wyglądającą osobą, że myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jakim wielkim Everymanem jest.

Jest irytująco uderzający. Próbuję dać mu okulary, kiepską fryzurę i gówno. To naprawdę nie pomaga. Jest moim drogim przyjacielem. Jest taki zabawny i genialny. Mogę go o coś poprosić, a on to zrobi, a ja proszę o wiele. Poprosiłem go o zrobienie ogromnego zakresu rzeczy, a robienie tego podczas zabawy po pijanemu nie było łatwe. Bardzo łatwo jest przesadzić. Ale Mads to najlepiej dostrojony instrument, jaki można dostać. To chyba najtrudniejsza rzecz, o jaką kiedykolwiek poprosiłem jakiegokolwiek aktora. Mieć cały ten ogromny bagaż emocjonalny i wszystkie te ciche chwile bez dialogu, które muszą wyjaśniać wiele rzeczy, być pijanym, zabawnym i tańczyć.

Jakie było największe nieporozumienie pomiędzy Tobą a Madsem?
Myślę, że nie mieliśmy żadnych nieporozumień. Czasami jest dość uparty, ale nie tak uparty jak ja. Powiedziałbym, że scena taneczna jest jedną z największych wątpliwości, jakie miał. W The Hunt mieliśmy spór, czy na końcu powinien umrzeć, czy nie. Właściwie to go zastrzeliłem. Mam materiał, w którym umiera – a on umiera pięknie. Ale pomyślałem, że jest za ciężki, zbyt depresyjny na zakończenie filmu. Z The Hunt zaszliśmy bardzo daleko, więc on wierzył w to, co powiedziałem, i ja całkowicie wierzę w to, co on robi. Cały ten materiał jest świetny. Wszystko, co wyciąłem, było świetne. Jest po prostu naprawdę dobry.

Niedawno ponownie obejrzałem The Celebration. Broni się całkiem dobrze, ale teraz jest fascynujący. Wtedy Dogme 95 wydawało się takim hiperrealistycznym ruchem; dziś odbiera się go jako stylizowany.
Mówisz dokładnie to, co powtarzam o Dogme. To był bunt przeciwko przeciętnemu konserwatywnemu filmowi. Poza tym – Lars nigdy by się z tym nie zgodził – przeciwko bylejakości w nas samych. Chcieliśmy „rozebrać” film. Chcieliśmy oczyścić robienie filmów. A potem przyszli producenci i powiedzieli: „Nie możemy tego sfinansować na taśmie, musisz kręcić cyfrowo”. Tak więc przez przypadek stał się ruchem cyfrowym. To było ryzyko. Ludzie dzwonili i mówili: „Popełniasz samobójstwo zawodowe”. Nagle to, co było ryzykiem, stało się wytworną kreacją w Cannes w 1998 roku. Nagle zrobienie filmu w stylu Dogme stało się biletem na każdy festiwal na świecie. Myślałem o zrobieniu Na rauszu jako filmu Dogme, ale zdałem sobie sprawę, że nie będzie to ani trochę w przybliżeniu czyste i szczere. Byłoby jednolite.

Pomimo tego, że to był krótkotrwały ruch, Dogme stał się niezwykle wpływowy.
To był oświecony moment naszego życia i był niesamowity. Wpłynęło to na wielu ludzi i czego chcieć więcej? To tak, jakbym miał bogatego i sławnego syna, który podróżuje po świecie i od czasu do czasu wysyła mi trochę pieniędzy. Ale zajęło mi to kilka lat – właściwie było bardzo trudne.

Jak zaczyna się ruch taki jak Dogme 95 – dosłownie, zaczyna się? Czy ty i Lars von Trier siedzieliście kiedyś przy piwie? Czy ktoś zaprosił wszystkich na telekonferencję? Jak to się stało?
Po pierwsze, staram się nie dawać Larsowi piwa. Cóż, nie widzieliśmy się zbyt często. Kiedy się spotkamy, jest między nami wielkie ciepło i bardzo silne wspomnienie tego, co zrobiliśmy. Ale musiałem uwolnić się od Larsa von Triera po zrobieniu Droga Wendy. To było dla nas ostateczne spotkanie. On pisał, ja reżyserowałem.

Sposób, w jaki się poznaliśmy, był interesujący. Byłem w szkole filmowej i musiałem zrobić film. Chciałem to zrobić kamerą „z ręki”, ale nikt nie mógł wiedzieć, ponieważ nie było to legalne, nie istniało. Więc znalazłem faceta z mojego roku, który zajmował się kinematografią i który potrafił naprawdę nieruchomo trzymać aparat. Zrobiłem film i to właśnie zobaczył Lars von Trier. Zapytał mnie: „Czy powinniśmy razem założyć ten ruch?” To był mniej więcej czas, kiedy ukazało się Homicide: Life on the Street i trochę wstrząsnęło wszystkim. Wszystko gotowało się w tym samym czasie.

Wydaje mi się, że The Celebration to film, który w końcu odkupił ruch w oczach wielu ludzi – szczyt Dogmy 95.
Ty możesz tak powiedzieć. Jest mi miło, gdy to słyszę. Ale myślę, że masz rację. Wciąż jestem zatrzymywany na ulicy, ponieważ ten film wywarł wpływ na wielu ludzi. Rozmawiałem niedawno z Alfonso Cuaronem i powiedział, że kiedy robił I Twoją matkę też, myślał o naszym filmie. Nie widzę tego, ale uwielbiam jego film.

To było bardzo trudne. Poszedłem tak daleko, jak mogłem w jednym kierunku. A kiedy się odwróciłem, świat był otwarty i nagle pełen ofert i zamieszania. Sukces jest trudny. Mniej więcej w tym czasie rozmawiałem przez telefon z Ingmarem Bergmanem. Zapytał mnie: „Więc co zamierzasz teraz zrobić, Thomas?” Odpowiedziałem: „Nie wiem, rozważam tę i tamtą ofertę”. A on powiedział: „Och, masz przejebane”. A ja na to: „O czym ty mówisz?” Powiedział: „Thomas, kiedy wypuszczasz film, mogą się wydarzyć dwie rzeczy. Jedna to porażka, sparaliżowanie i strategiczne podejście do tego, co robić. Ale najgorsze jest to, gdy odniesiesz sukces – wtedy masz naprawdę przejebane. Zawsze decyduj o następnym filmie przed premierą ”. Powiedziałem: „Cóż, ale w tym momencie nie masz czasu, jesteś w trakcie montażu filmu”. A on powiedział: „Dokładnie. Nie masz czasu. Więc odległość między sercem a dłonią jest mniejsza. Po prostu podejmij taką decyzję ”. To była najlepsza rada, jaką kiedykolwiek otrzymałem, jeśli chodzi o karierę.

To właśnie w tym czasie nakręciliście Wszystko o miłości, niezwykle ambitny dramat science-fiction z Joaquinem Phoenixem, Clare Danes i Seanem Pennem o zasięgu globalnym, który był klapą. Obejrzałem go ponownie to któregoś dnia. To wciąż szalony film.
Zgubiłem się. A to, co próbowałem zrobić, aby uniknąć zagubienia, to odwrócić ideę Dogmy. Zamiast wszystkiego mniej, zrobiłem wszystkiego więcej. Nie chodziło o Danię, ale o cały świat w dowolnie wybranym momencie. Musiało być dużo muzyki i makijażu i to musiało być w przyszłości. Pamiętam, jak pisałem scenę z nagłówkiem mówiąc: „WNĘTRZE. NA ZEWNĄTRZ. ŚWIAT. DZIEŃ. NOC.” I wszyscy mówili: „O czym ty kurwa mówisz?” To było niemożliwe do kontrolowania. Film stał się dramatycznie dysfunkcyjny.

Czy podczas tworzenia filmu albo montażubył moment, że czułeś, że to nie działa?
Chodzi o to, żeby wiedzieć, ale nie przyznawać się przed sobą. Ale z jakiegoś powodu moje ciało się rozpadało. Naprawdę podobało mi się kręcenie tego filmu. Myślę, że Joaquin Phoenix, oprócz tego, że jest jednym z najlepszych aktorów na tej planecie, jest tak wspaniałym człowiekiem. To było naprawdę krępujące, że nie mogłem z nim stworzyć cudu. Więc podobało mi się kręcenie tego, ale podczas montażu zaczęły się problemy. Zacząłem zgrzytać zębami, a one pękły, zacząłem dostawać alergii i tak dalej. Myślę, że to wszystko były oznaki, że to idzie w złą stronę. Ale wciąż jest w nim pewne proroctwo i kilka poetyckich momentów, które sprawiają, że bardzo go kocham.

To pandemiczny film.
To jest. Jest wieloma rzeczami. Być może o jedną lub dwie za dużo. Ale wydaje mi się, że to jak bycie bokserem. Kiedy zostajesz znokautowany, jest to rodzaj ostatecznego upokorzenia i stajesz się przerażony, a Twoje uderzenia stają się defensywne. Wszyscy oczekiwali ode mnie cudu, ponieważ widzieli The Celebration. To było masowe publiczne upokorzenie. A to zajęło trochę czasu.
Ale chcę podkreślić, że do pewnego stopnia jestem bardzo dumny z tego filmu. W pewnym sensie wydaje się to być moim niespokojnym dzieckiem. Może to dziecko, które kocham najbardziej, ale ono zachowuje się naprawdę źle. Wiele osób tego nie rozumie. Jest jednak bardzo ekskluzywny klub ludzi, którzy to kochają.