Swoim poprzednim filmem, Podwójna godzina, reżyser Giuseppe Capotondi udowodnił, że ma rękę do zwrotów akcji w thrillerach. W swoim nowym obrazie, Obraz pożądania, starał się, by wszystko było proste.

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Movablefest. Link do oryginału. 

„Nakręciliśmy go w 25 dni, w trzech lokalizacjach i z czwórką aktorów – plus trochę zabójstw” – mówi Capotondi, wiedząc, że nie potrzebuje wiele więcej, by stworzyć wciągającą rozrywkę.

Nie mylił się; pracując z cudownie paskudnym scenariuszem autorstwa Scotta B. Smitha, który przenosi akcję z USA do Włoch, dokąd krytyk sztuki James Figueras (Claes Bang) został ściągnięty przez Josepha Cassidy (Mick Jagger), zamożnego i tajemniczego mecenasa sztuki, aby nakłonić legendarnego samotnika (Donald Sutherland), który przebywa w swojej willi czekając na inspirację, do stworzenia nowego dzieła. Krytyk ma obiecany wywiad na wyłączność, który może pomóc mu w odbudowaniu jego kariery po tym, jak naciągał referencje niektórych dzieł, które okazały się sfałszowane. Jednocześnie, jego uwagę od sprawy odciąga coś innego – wraz z nim do Włoch przyjeżdża urzekająca piękność (Elizabeth Debicki), która jest ciekawa jego pracy — rzuca ostrożność na wiatr, gdy wydaje się, że dostanie więcej, niż się spodziewał, jeśli skorzysta z oferty Cassidyego.

Kiedy ocena sytuacji Figuerasa okazuje się mniej trafna niż jego oko do sztuk pięknych, Obraz pożądania zaczyna toczyć się pod elegancką okleiną, zamieniając weekendowe ustronie nad jeziorem w drogę do piekła. diabelską zabawę dla publiczności. W czasach, gdy wszystkim nam przydałaby się ucieczka, Capotondi swoim drugim filmem fabularnym dostarcza nam właśnie takiej ucieczki. Po tym, jak kinowy cykl filmu został przerwany przez pandemię COVID-19, wchodząc na ekrany w weekend przed zamknięciem kin na dobre, Obraz pożądania powraca na ekrany. W ostatnim prawdziwym wywiadzie, przeprowadzonym przed pandemią, reżyser mówił o korektach, jakie wprowadził, aby przenieść powieść na ekran, biorąc na siebie odpowiedzialność za reżyserowanie Micka Jaggera i o wartości nadania rzeczom drugiego dna.

Czy to gatunek, który Cię ogólnie pociąga?

Tak, a  szczególnie ten przypadek; gdy czytałem scenariusz i wyrafinowanie dialogów, a postacie przypominały mi oldschoolowe filmy noir, powiedziałem sobie, „spróbujmy w jakiś sposób przeforsować estetykę w taki sposób, żeby ci bardzo wysocy i piękni, przystojni aktorzy, prawie unosili się, zamiast chodzić. Przypominało mi to trochę Hitchcocka.

Czy od razu pomyślałeś o jeziorze Como? To nie jest miejsce, w którym rozgrywa się powieść.

Akcja książki została osadzona na Florydzie, oryginalny scenariusz również, ale zrobiłem to w pewnym sensie ze względów logistycznych, ponieważ kręcenie na Florydzie jest tak drogie. Palm Beach jest teraz trochę niedostępne ze względu na Trumpa, więc pomyślałem, że może wybrać bardziej eksluzywną lokalizację, która lepiej by pasowała do wyrafinowania dialogów. Ponadto, jezioro Como jest tak strome, że bardzo rzadko dociera do niego bezpośrednio światło słoneczne, wszystko się odbija, a wzgórza – właściwie to są góry, które tworzą to jezioro – są bardzo zielone, bardzo ciemne – więc zyskujesz tam bardzo szczególne światło, to zamglone uczucie pogody, które pomogło w ogólnym nastroju filmu. Willa, gdzie kręciliśmy film, jest pusta, nikt tam nie mieszka, więc mogliśmy wszystko odtworzyć od podstaw.

Łącznie z prezentowanymi tam dziełami sztuki, jak rozumiem. Jak wyglądał ten proces?

Chciałem użyć prac wielu włoskich malarzy z lat 60. i 70. oraz trochę nowoczesnych i współczesnych prac. Zrobiliśmy research i udało się nam znaleźć kilku artystów, niektórzy z nich są bardzo sławni. Właściwie mieliśmy kilka oryginałów wypożyczonych przez kolekcjonerów — w tym duże problemy z ubezpieczeniem — ale reszta została stworzona od podstaw przez zespół scenografów.

Czy któreś ze spotkać ze światem sztuki było pouczające dla opowiedzenia tej historii?

Nie. [śmiech] Ludzie ze świata sztuki, których spotkałem, to bardzo mili ludzie, a temat sztuki przekłada się na film w taki sposób, że mówimy o tym, co jest prawdą, a co nie, więc to wszystko miało sens. Ale ludzie sztuki, których poznałem, jak David Gurk z Pace Gallery w Nowym Jorku, są słodcy i mają dystans do siebie.

Co skłoniło Cię do obsadzenia Elizabeth i Claesa?

Przede wszystkim widziałem ich poprzednie filmy i są fantastycznymi aktorami, wyglądają jak gwiazdy kina starej szkoły. Są tak przystojni i tacy wysocy, i tak doskonale umięśnieni.  Chciałem osiągnąć taki wygląd w filmie – chciałem Cary Grant i Kim Novak. Zawsze starasz się nie robić zbyt dużo teatru, kiedy kręcisz film, ale jeśli rozmawiają dwie osoby, możesz zrobić tylko tyle. Nie chodzi o to, że możesz umieścić kamerę w dziwnym miejscu, tylko po to, aby nadać jej trochę rytmu. Masz nadzieję, że aktorzy są tak dobrzy, że nawet jeśli jest to długa scena siedząca, to po prostu dostajesz od nich coś, co rozświetli scenę, bo co możesz wymyśleć w pokoju z dwiema osobami rozmawiającymi przy stole?

Czy sprawdziłeś czy była między nimi chemia przed kręceniem zdjęć?

Czytaliśmy scenariusz przez kilka dni, tylko z Elizabeth i Claesem,zaprosiłem ich na kolację… właściwie to był lunch, który potem zamienił się w kolację w moim domu, tylko dlatego, że chciałem, aby się spotkali i zobaczyli, jaka jest chemia między nimi. Ale nigdy nie wiadomo, dopóki nie pojawią się na planie. Jeśli nie ma chemii, nie wiem, jak obejść jej brak. To kwestia szczęścia, jak wszystko w życiu.

Mówiąc o szczęściu, rozumiem, że potrzebowałeś go trochę aby pozyskać Micka Jaggera.

Tak, ponieważ słyszeliśmy, że szukał ostatniej roli do odegrania. Poszedłem zobaczyć się z nim w jego biurze w Londynie i byłem bardzo zdenerwowany, ponieważ to Mick Jagger, ale w chwili, gdy wszedłem, był naprawdę bardzo, bardzo skromny i przystępny. Prawie mnie odrzuciło.. Można by się spodziewać gwiazdy rocka, ale w rzeczywistości był bardzo słodki.

Kiedy dowiedziałeś się, że „on szuka ostatniej roli”, czy to wywarło na Ciebie jakąś presję?

W końcu to jego odpowiedzialność. To jego twarz, więc mogę zrobić tylko tyle. [śmiech] Ale to nie była łatwa rola. Ma 10 stron dialogów, więc musiało mu być dość ciężko, zwłaszcza, że nie przyzwyczajony już do grania. Jego ostatnia rola filmowa była 20 lat temu, ale bardzo dobrze się z nim bawiłem. Jest bardzo energiczny i zdaje sobie sprawę, że nie jest profesjonalnym aktorem będącym każdego dnia na planie, więc jest bardzo skromny i chce zrobić kolejne ujęcie, a potem pyta „Czy możemy zrobić jeszcze jedno?” Było to więc bardzo miłe doświadczenie.

Czy wydarzyło się coś nieoczekiwanego, co trafiło do filmu, a co Ci się podobało?

Było kilka zmian robionych podczas kręcenia zdjęć ze względu na logistykę i pieniądze — kiedy zaczęliśmy nagrywać, muchy [które biorą udział w kluczowej scenie] były pawiami, ale z nimi nie da się pracować, więc przerzuciliśmy się na muchy, które bardzo lubię.

Zauważyłem, że w napisach końcowych był pogromca owadów!

To martwe muchy. Pozostałe zostały dodane w CGI. I zabawna rzecz, trzeba obejrzeć film jeszcze raz by ją dostrzec, ale w filmie jest kilka easter eggów, zawsze bawiących się ideą tego, co jest prawdą, a co fałszem. Na przykład pierwsza scena na korytarzu — to korytarz CGI, ponieważ jest tak długi; na samym początku, obok imienia Claesa [w napisach], kazałem zrobić tak, żeby widzowie widzieli koniec sceny, więc musisz go szukać, ale widzisz, że to nie jest prawdziwy korytarz. A także operę, którą słyszysz, śpiewają mężczyźni, a nie kobiety – są kontratenorami – więc przez cały film są te ukryte niespodzianki, które zawsze bawią się tematem prawdy lub postrzegania prawdy.