Blog
Moja cudowna WandaJak polska pracownica wywołała zmiany u swoich szwajcarskich pracodawców
Redakcja 19.08.2021Gorzka satyra na to, jak szwajcarscy bogacze traktują swoich zagranicznych pracowników będących w niestabilnej sytuacji finansowej.
Recenzja autorstwa Alissy Simon ukazała się na portalu Variety. Link do oryginału.
Pieniądze mogą kupić pomoc z zewnątrz, możliwości i dobra materialne, ale w filmie „Moja cudowna Wanda”, mocnej satyrze szwajcarskiej autorki Bettiny Oberli („Późne rozkwitanie”) nie mogą kupić szczęścia. Przyjmując cierpkie, ale empatyczne podejście do zjawiska migracji opiekuńczej, Oberli i jej współautorka, Cooky Ziesche, koncentrują się na zmieniających się relacjach między jedną uprzywilejowaną szwajcarską rodziną a jej polską opiekunką, będącą w niestabilnej sytuacji finansowej, na przestrzeni dziewięciu miesięcy. Naturalistycznie nakręcona i podzielona na trzy rozdziały i epilog historia to wciągająca, w większości dobrze zagrana opowieść, pełna zaskakujących zwrotów akcji, nawet jeśli niektóre wydają się nieco sztuczne. Ta premiera powinna przejść z międzynarodowego obiegu festiwalowego do skromnego hitu art-housowego.
Atrakcyjna, zdolna, trzydziestoletnia samotna matka Wanda (jak zawsze pełna godności Agnieszka Grochowska) przyjeżdża do Szwajcarii autobusem pełnym Polek, które pracują dla bogatych rodzin, które chcą odepchnąć od siebie przyziemne zadania dnia codziennego. Podobnie jak Wanda, której dwaj młodzi synowie pozostają w ojczyźnie z rodzicami, większość kobiet ma w Polsce własne dzieci, a większość z nich jest głównym źródłem utrzymania swoich rodzin.
W luksusowej willi nad brzegiem Jeziora Zuryskiego, w której mieszka dysfunkcjonalny klan Wegmeister-Gloor, Wanda otrzymuje mały, bezbarwny pokój w piwnicy, do którego członkowie rodziny beztrosko wchodzą, nie zawracając sobie głowy pukaniem. Jej praca polega na opiece nad 70-letnim Josefem (André Jung, wzruszający i prowokujący), patriarchą po udarze. Kąpiel, toaleta i rozciąganie kończyn tego częściowo sparaliżowanego mężczyzny wymaga umiejętności, siły i dyskrecji i są to zadania, które wykonuje profesjonalnie i ze współczuciem. Ale wkrótce widzimy, że ona i Josef mają prywatną umowę na inne bardziej intymne prace wykonywane po cichu.
Relacje Wandy z pozostałymi członkami rodziny są bardziej napięte. Oni też czegoś od niej chcą – czasami rzeczy, o które nie wypadałoby prosić kogoś na równych prawach finansowych. Elegancka żona Josefa, Elsa (Marthe Keller), która straciła swoją portugalską gospodynię, bez skrupułów prosi Wandę o dodatkową pracę w kuchni i w domu, i stara się wynegocjować dodatkowe zarobki, na które może sobie pozwolić płacić.
Tymczasem niedojrzały, niezgrabny społecznie syn Wegmeister-Gloor, 28-letni Gregor (sympatyczny Jacob Matschenz), zakochuje się w Wandzie, ale nie potrafi działać, nawet gdy oboje są pod wpływem alkoholu i światło księżyca. Z drugiej strony jego starsza siostra w typie A, Sophie (Birgit Minichmayr w kruchym, przesadnym przedstawieniu, które czasem popada w karykaturę) jest dziecinnie zdenerwowana, gdy jej ojciec woli opiekę Wandy od jej. Nieustannie dyskredytuje Wandę jako „Polkę” i podejrzewa ją o nikczemne zamiary na finanse rodziny. Jej zręczny mąż prawnik Manfred (Anatole Taubman) nie ośmiela się jej zaprzeczyć.
Kiedy nieoczekiwany rozwój wydarzeń w drugim rozdziale zmienia osobistą dynamikę ustanowioną w pierwszym, Elsa, Sophie i Manfred, zaniepokojeni reputacją rodziny, próbują rzucać pieniędzmi na problem, aby zniknął bez konsultacji z najbardziej zainteresowanymi. Dalsze rewelacje i komplikacje w rozdziale trzecim zestawiają relacje rodzic-dziecko w rodzinie Wegmeister-Gloor z relacjami pomiędzy Wandą a jej cierpliwymi, pełnymi szacunku, troskliwymi rodzicami (Cezary Pazura, Agata Rzeszewska).
Chociaż scenariusz sprzeciwia się uczynieniu z Wandy ofiary, nie daje jej tyle miejsca na rozwój, co Wegmeister-Gloors. Aż do epilogu, w którym Wanda zdaje sobie sprawę, że całe życie spędziła na robieniu rzeczy dla innych i potrzebuje równowagi, podążając za własnymi pragnieniami, wydaje się bardziej katalizatorem niż postacią. Pomimo tego sporu, jest wiele do podziwiania w sposobie, w jaki scenarzyści nadają subtelne znaczenie i czerpią humor z przedmiotów, takich jak rowery i elektroniczne nianie, zwierzęta żywe i martwe, pływanie w jeziorze i sypialnie na górze i na dole. Na pochwałę zasługuje także sprytny, prowokacyjny dialog, który zwięźle podkreśla różnicę w stylu życia między uprzywilejowanymi finansowo a tymi mniej uprzywilejowanymi.
Poza Austriackiem Minichmayrem, który czasami dochodzi do granic absurdu, reszta obsady jest całkowicie zgodna z pragnieniem Oberlie, aby uzyskać ton, który oddaje ból i humor prawdziwego życia. Niektóre z najlepszych scen są odtwarzane niemal w ciszy, komunikując się bardziej zwykłym spojrzeniem niż jakikolwiek dialog.
Chociaż ogranicza się do jednej głównej lokalizacji, atrakcyjny szerokoekranowy obiektyw Judith Kaufmann nigdy nie jest pozbawiony zainteresowania i wykorzystuje kadrowanie, aby wzmocnić górny/dolny motyw filmu, mieć/nie mieć. Jedna wspaniała sekwencja, która wykorzystuje magiczny realizm, topi serce.