Pozostać w urojeniach

Kilka dni temu w ramach 27. edycji Festiwalu Konfrontacje Teatralne na Sali Widowiskowej Centrum Kultury odbył się spektakl pod tytułem „Kongres Futurologiczny” w reżyserii Daniela Adamczyka. Wizja niedalekiej przyszłości przedstawiona w powieści Stanisława Lema znalazła swoje miejsce w repertuarze tym razem lubelskiego Teatru Czytelni Dramatu.

Recenzja powstała w ramach współpracy pomiędzy Akademickim Centrum Kultury i Mediów UMCS Chatka Żaka i Centrum Kultury w Lublinie.

Reżyserowi spektaklu udało się stworzyć na samym początku spektaklu atmosferę ciemnej i rozpaczliwej przyszłości, z której każdy chce uciec jak najdalej. Od samego wejścia w widza uderzyła lekko klaustrofobiczna, zamglona przestrzeń, ogólna duchota. Jest to pierwszy sygnał do tego, że w tym świecie nie będzie lekko i wesoło. Raczej utoniemy w tym dymie, udusimy się w tej komorze gazowej, niż znajdziemy jakiekolwiek promienie światła, które prowadzi w kierunku wyjścia. Bardzo dobra gra świateł podkreślała tajemniczą i mistyczną atmosferę sztuki. Momentami wręcz wybuchowa muzyka, warto podkreślić, grana na żywo przez trio twórców-kompozytorów także nadała sztuce wyjątkowy charakter. Na scenie wybrzmiała cała orchestra: instrumenty smyczkowe, trąbka, elektronika oraz różnorodne i ciekawe w połączeniu głosy. Jednak czasami muzyka była na tyle głośna i przetłaczająca, że wybijała z ciągu fabularnego spektaklu. Wydawało się, że muzyka stworzona była oddzielnie, niezależnie od spektaklu, i była sztucznie wklejona w sceny.

Jednak jak w większości spektakli przedstawionych na tegorocznej edycji Konfrontacji głównym bohaterem była literatura i słowo. Sama sztuka opowiada o postapokaliptycznym świecie, w którym ludzie w celu ucieczki przed przykrą rzeczywistością zniszczonego życia chcą dostać się do innych światów przy pomocy maskonów – różnorakich substancji zmieniających najgorsze realia w wymarzone urojenia. Powieść Lema wprowadza odbiorcę w wizję pesymistycznej przyszłości, w której jedynym pozytywnym aspektem jest śmiech „przez łzy”. W momencie, kiedy na scenie pojawiają się te różnorodne wymarzone urojenia, nasuwa się pytanie, czy lepiej żyć w pięknym, nieprawdziwym świecie, czy w realnym i odpychającym?

Jednak scena, która w największym stopniu zapadła mi w pamięć, to pozornie improwizowana czy może tylko częściowo improwizowana rozmowa pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Z wielką precyzją główne postaci sztuki zagrali Michał Jóźwik i Jarosław Tomica. Ich świat powoli zaczął się rozpadać na oczach widza. Odpowiedzi na główne pytania nie pojawiły się, a nawet gorzej, nasunęły się dodatkowe pytania: czy jesteśmy w świecie rzeczywistym? Czy razem z bohaterami używamy maskony? Czy żyjemy tak naprawdę, a może nam się tylko to wydaję? Gdzie kryje się ta granica pomiędzy jednym światem a drugim?

Arek Różański