Blog
Przykład, że Rosjanie może nie mają tak nabożno-modlitewnego stosunku do Dostojewskiego, jak moglibyśmy podejrzewać. Może wręcz przeciwnie, dlatego należy tę inscenizację potraktować jako bardzo odważne i nowatorskie podejście do klasyka. Było wiele wersji scenicznych i filmowych, ale teatralne z reguły opcje różniły się tylko wybirem scen czy scenografią.c. Z pewnością akurat nad nami „ciąży” także fakt, że jesteśmy przyzwyczajeni do bardzo klasycznych interpretacji Opryńskiego, z naciskiem na słowo, słowo, dużo słowa, filozofię, dylematy moralne. Dlatego inscenizacja Teatru Narodów z Moskwy (Teatr Naciii, oparta na pantomimie i klaunach, wydaje się zaskakująca, w pierwszym odruchu nawet szokująca dla odbiorcy, który oczekiwał „klasycznego” teatru.
Wszystko tu jest inne, niż w znanych mi wystawieniach „Idioty”. Na pierwszy rzut oka – warstwa wizualna. Całość jest utrzymana w konwencji noir – na scenografię, kostiumy składają się elementy tylko w trzech kolorach: czarny, biały i czerwony. Podobnie jak w naszych „Braciach Karamazow”, przestrzeń gry jest zorganizowana na obrotowej scenie – choć znacznie większej, niż nasza. a także grafiki – prosta kreska, nieraz humorystyczna, przywodząca skojarzenia z naszym Tomaszem Bielakiem – wyświetlane na białych wielofunkcyjnych ścianach. W trakcie spektaklu ta ściana ulega nieustannym przemianom: drzwi otwierają się na różne sposoby, czasem przypominają trumnę, czasem – drzwi stacji lub dziurę w otchłani. Ściana służy jako ekran, dla wizualizacji, a wśród nich pojawiają się grafiki lub krwista czerwień. Wideo obejmuje całą scenę, jest praktycznie mapowaniem animacji, które absolutnie zmienia przestrzeń. O zmianie scen wskazują tytuły. Projekcje są ironiczne, twórcy spektaklu bawią się obrazami: białe krzyże ze szwajcarskiej flagi etc. Jadąca w dal kolejka, ruch kręgu sceny obrotowej, wyjeżdżające z niej koniki zabawkowe w trzech kolorach, na których siedzą bohaterowie tworzą iluzję karnawałowej karuzeli. Efekty świetlne przekształcają scenę w złowieszczy cyrk, teraz w plac.
Poza tym wszystko jest „odwrócone” (w stosunku do naszych / moich? doświadczeń ze spektaklami opartymi na Dostojewskim): Myszkina gra kobieta, Nastasię Filipowną – mężczyzna; ogólnie na scenie pojawia się tylko czwórka aktorów prezentujących wiele postaci. Należy przyznać, że aktorzy świetnie radzą sobie z choreografią i akrobacjami rodem z cyrku.
W większości spektaklu nie ma słów, główni bohaterowie w makijażach klaunów posługują się w zasadzie minami i pojedynczymi dźwiękami (co na dłuższą metę było dla mnie irytujące). Pojawia się momentami narrator, czasem napisy na ścianach, prowadzące akcję. Akurat w odtworzeniu online problemem było to, że napisy po angielsku kompletnie rozjeżdżały się z tekstem rosyjskim, gdy już się pojawiał, no ale to może tylko mój problem, gdy znam język źródłowy i ten w napisach.
Jeśli przyjmiemy zaproponowaną konwencję, damy się zatopić w nico szaleńczej wizualnej zabawie, można rzucić się w wir tej opowieści. Jak znalazłam w recenzji: „wyraziste motywy muzyczne, groteskowe tworzywa sztuczne, świat animacji, w który reżyser i artysta umieszczają aktorów, sprawiają, że spektakl jest obszerny i niejednoznaczny. Myślę, że Dostojewski przyjrzałby się temu z zaciekawieniem”.
Ze swojej strony natomiast mam uwagę, która być może nie dotyczy obyłych widzów teatralnych – w natłoku bodźców trudno (mi!) wyłowić treść, na których dokładnie wątki opowieści skupili się twórcy. Ale to bardzo subiektywna uwaga – może ktoś, kto widział inne inscenizacje, jak widzowie rosyjscy, dla których to absolutny klasyk, czy też 7-krotnie przeczytał powieść (jak ponoć reżyser), nie ma tego problemu. W takich chwilach Ojciec Redaktor wyciągał z szafki „Przewodnik teatralny”, żeby najpierw odświeżyc fabułę, a potem dopasować ją do inscenizacji i na tej podstawie recenzować. Podobnie i ja – gdybym może przygotowała się do oglądania, wcześniej może czytając scenopis? katalog spektaklu? byłoby mi łatwiej wyłapać pełnię treści. A tak pozostawała zabawa konwencją i docenianie sprawności fizycznej, wizualnej i technicznej.
Ze swojej strony natomiast mam uwagę, która być może nie dotyczy obyłych widzów teatralnych – w natłoku bodźców trudno (mi!) wyłowić treść, na których dokładnie wątki opowieści skupili się twórcy. Ale to bardzo subiektywna uwaga – może ktoś, kto widział inne inscenizacje, jak widzowie rosyjscy, dla których to absolutny klasyk, czy też 7-krotnie przeczytał powieść (jak ponoć reżyser), nie ma tego problemu. W takich chwilach Ojciec Redaktor wyciągał z szafki „Przewodnik teatralny”, żeby najpierw odświeżyc fabułę, a potem dopasować ją do inscenizacji i na tej podstawie recenzować. Podobnie i ja – gdybym może przygotowała się do oglądania, wcześniej może czytając scenopis? katalog spektaklu? byłoby mi łatwiej wyłapać pełnię treści. A tak pozostawała zabawa konwencją i docenianie sprawności fizycznej, wizualnej i technicznej.
Espirir d’escalier całej tej sytuacji jest taki, że już po obejrzeniu całości okazało się, że spektakl nie jest już w bieżącym repertuarze Teatru. Więc to chyba by rozwiązywało samo problem, czy warto / udałoby się zapraszać taki spektakl i ryzykować pokazanie takiej interpretacji lubelskiej publiczności.
em.
„Idiota” Teatr Nacii (Theatre of the Nations), Moskwa
reż. Maxim Didebko
Spektakl prezentowany online w ramach przeglądu Lessingtage, organizowanego przez sieć teatrów Mitos 21, koprodukcja Teatr Thalia (Hamburg).