Portal Cineuropa spotkał się z Catariną Vasconcelos, reżyserką filmu Metamorfoza ptaków. Z autorką rozmawiała Marta Bałaga po ceremonii wręczenia nagród Festiwalu Filmowego w Wilnie, w którym film zwyciężył.

Film będzie można przepremierowo zobaczyć w Kinie CK w marcu: Metamorfoza ptaków.

Cineuropa: Oglądając Twój film, widz czuje, że może po prostu zamknąć oczy i zamiast tego słuchać. Co myślałaś o połączeniu tych historii z wizualnymi odpowiednikami, które nie zawsze są oczywiste?

Catarina Vasconcelos: Stworzenie tego filmu zajęło mi sześć lat. Zacząłam od czegoś osobistego, mojej rodziny, a potem zaczęłam się martwić – nie chciałam, żeby to była tylko historia rodzinna , z którą nikt inny nie mógłby się identyfikować. Jednocześnie nie wywodzę się z kina, więc nie miałam nic do stracenia. Udało mi się spróbować różnych rzeczy. Wywodzę się ze sztuk pięknych i nagle zaczęłam mieć różne wizje, zabierające mnie na przykład z powrotem do malarstwa. Znasz to uczucie, kiedy układasz puzzle i wszystkie te elementy zaczynają się łączyć? Tak to się tutaj stało, w bardzo dziwny sposób.

Mówisz o ludziach, którzy na początku nie rozumieją pojęcia migracji ptaków, ale „gdy ludzie nie potrafią czegoś wyjaśnić, wymyślają to”. Czy to też chciałaś zrobić ze swoją rodziną?

Zdecydowanie. Gdy zaczynałam, moja rodzina była niezwykle hojna. Rozmawiałam z moimi wujkami i ciotkami, ale były rzeczy, których mi nie powiedzieli. Na początku było trochę ciężko. „Dlaczego coś ukrywają?” I wtedy zrozumiałam, że tak to działa w rodzinach. Są rzeczy, których nie mówisz. Ale jeśli tego nie wiem, mogę to wymyślić. Tak właśnie robimy! Nawet próbując znaleźć lekarstwo na koronawirusa. Myślę, że ten film ma taki sens: czasami trzeba coś wymyślić, żeby zaistniało.

Pokazujesz pewną równowagę w sposobie, w jaki natura odzwierciedla życie ludzi. Ale w dzisiejszych czasach ta równowaga jest z pewnością zaburzona.

Myślenie o śmierci sprawiło, że pomyślałam o naszych związkach z naturą. Ponieważ w naturze to się po prostu dzieje – śmierć łączy nas wszystkich. Istoty ludzkie, zwierzęta, rośliny. Podobnie jest z doświadczeniem straty, ponieważ słonie też grzebią własnych zmarłych! Natura dała mi nadzieję, głównie ze względu na cykle, jakie w niej zachodzą. Jest jesień, zima, ale potem przychodzi wiosna i czujesz się, jakbyś się na nowo narodził. Pewnego dnia po prostu wpatrywałam się w liście, myśląc, jak podobne są do naszej skóry, do tego, kim jesteśmy. Mogłabym łatwo odnieść się do tego i zobaczyć wszelki analogie – także między pogrzebem ptaka [pokazanego w filmie] a tym, co zwykle robimy, gdy ktoś umiera. Nie wiem, czy pamiętasz pierwszy raz, kiedy zdałaś sobie sprawę, że umrzemy. To może być dość szokujące. Myślenie o ptaku sprawia, że te dzieciaki myślą o swoim ojcu, ale w tym momencie otacza je przyroda. Myślę, że to daje im pewną pociechę.

Mimo całej powagi zdarzają się momenty, w których pokazujesz humor. Tak jak wtedy, gdy lista rzeczy, które „powinny” robić kobiety, jak robienie na drutach, gotowanie czy „zajmowanie się domami należącymi do mężczyzn”, zostaje przerwana przez hałas suszarki do włosów.

Kiedy zbierałam informacje o swojej babci, stało się to tak naprawdę reserchem dotyczącym kobiet w Portugalii w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w okresie dyktatury. Dziś sprawy są nadal dość niesprawiedliwe, ale wtedy było to po prostu niewiarygodne. Istniało przekonanie, że mężczyźni rządzą wszystkim: ich słowo jest słowem Bożym. Ale w mojej rodzinie to moja babcia trzymała wszystko razem – mój dziadek zawsze był na morzu! W scenie, o której wspomniałaś, narrator mówi również: „Kobiety zachodzą w ciążę i przeprowadzają aborcję”. To było coś, co działo się przez cały czas, ale nikt o tym nie mówił. Kobiety po prostu musiały sobie z tym poradzić. Tymbardziej chciałam o tym opowiedzieć.

Zdecydowałaś się podzielić kilkoma szczegółami, na przykład życzenie twojego umiedającego dziadka, by spalić wszystkie listy adresowane do Twojej babci. Czy jest trudniej, gdy nie możesz ukryć się za jakimś kreatywnym wynalazkiem?

To naprawdę dobre pytanie. Bardzo trudno było uporać się z tą decyzją. Od ,momentu gdy się o tym dowiedziałam, do czasu spalenia listów minęły dwa lata, ale na początku czułąm ogromną złość. Potem przechodzisz przez te wszystkie te etapy żałoby [śmiech]. Ważne było, aby pokazać to w filmie jako coś pięknego, także dlatego, że samo spalanie nie było czymś wyjątkowym. Ale, jak wiesz, jeśli nie mogę mieć czegoś takiego, jak chcę, wymyślę to. Stworzę sobie wspomnienie, które chciałbym zachować. Film pokazywałam rodzinie przed wszystkimi festiwalami i bałam się ich reakcji. Ale wtedy jeden z moich wujków powiedział mi coś miłego. Powiedział: „Niektóre rzeczy nie były takie, ale może były”.