W przedmowie do ukraińskiego wydania „Folwarku zwierzęcego” z 1947 roku George Orwell wspominał, że bezpośrednią inspirację do napisania powieści właśnie w gatunku ezopowej bajki stanowiła zaobserwowana przez niego sytuacja, gdy młody chłopiec smagał batem masywnego pociągowego konia. Pisarz miał wtedy pomyśleć, że gdyby tylko zwierzęta były świadome swojej siły, człowiek nie miałby z nimi szans.

Niezwykle ciekawy pozostaje fakt, że Orwell wspomina o tym właśnie w ukraińskim wydaniu swojego dzieła. To właśnie z tego kraju pochodzi bowiem najstarsza znana nam „współczesna” opowieść o buncie zwierząt przeciwko człowiekowi, której autorem jest Mykoła Kostomarow. Historia ta została wydana w latach 80. XIX wieku i miała stać się nieoficjalną inspiracją nie tylko dla autora „Folwarku zwierzęcego”, ale również… dla polskiego noblisty. W roku 1922 na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” ukazywała się bowiem w odcinkach powieść Władysława Reymonta pod tytułem „Bunt”, opowiadająca o psie imieniem Rex, który staje na czele tytułowego buntu zwierząt gospodarskich, a następnie prowadzi je do lepszego świata. Historia ta została wydana w wersji książkowej dwa lata później, stając się tym samym ostatnią publikacją autora „Chłopów”. Nie zależy mi tutaj na literackim śledztwie i zastanawianiu się, kto był pierwszy, a kto lepszy. Bardziej interesuje mnie fakt, że choć prawna świadomość wyzysku oraz uciemiężenia zwierząt istnieje od XIX wieku, stając się na przestrzeni wieków inspiracją dzieł literackich bądź filmowych (polecam zwłaszcza takie tytuły jak „Uciekające kurczaki”, „Babe – świnka z klasą” czy „Okja”), wciąż niewiele myślimy o ich podmiotowości. Gdyby zaś podążyć za intuicją Orwella, wydaje się, że człowiek w istocie nie miałby wielkich szans w starciu ze zbuntowanymi zwierzętami. Być może właśnie dlatego tak przerażająca jest wizja świata przedstawiona w serii „Planeta małp”.

Zygmunt Bauman pisał o tym, że fundamentem każdej wspólnoty jest jasne określenie wroga. To właśnie ono pozwala się jednoczyć w poczuciu wspólnej sprawy, ale to również ono pozwala w łatwy sposób zarządzać daną społecznością. Znamy ten mechanizm doskonale z otaczającej nas rzeczywistości. Wszystkie pozostałe strategie polityczne właśnie w nim biorą swój początek. Choć łatwo o tym zapominamy, również taki jest przecież gest założycielski rewolucji, o której opowiada „Folwark zwierzęcy”. Sedno wszystkich problemów zwierząt sprowadza się do jednego słowa: człowiek. Pokonanie tego jedynego i prawdziwego wroga warte jest każdego wyrzeczenia. Wiele ważnych sentencji filozoficznych zawdzięczamy dziś Friedrichowi Nietzschemu. Jedna z nich dotyczyła tego, że osoby, które walczą z potworami, muszą uważać, by same się nimi nie stać. Bo jeśli zbyt długo patrzymy w otchłań, ona zaczyna również spoglądać na nas. Warto o tym pamiętać, gdy pomyślimy o ostatnich świadomych chwilach w życiu niemieckiego filozofa, które miały miejsce na pewnym placu w Turynie. Autor „Zmierzchu bożyszcz” zobaczył wtedy, jak woźnica okłada batem ledwo stojącego na nogach konia. Nietzsche podbiegł, wyrwał mężczyźnie narzędzie opresji, przytulił swoją twarz do końskiej głowy i głośno zapłakał. Chwilę później postradał zmysły, a jego ostatnie słowa, wyszeptane do końskiego ucha, miały brzmieć: „Matko, jakim jestem głupcem!”.

Miłosz Markiewicz