Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli powiem w imieniu kuratorów tegorocznych Konfrontacji, Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej i Łukasza Drewniaka, że trochę inaczej wyobrażaliśmy sobie program festiwalu, gdy przystępowaliśmy do pracy nad nim. Ale chyba nie ma takiego festiwalu na świecie, który byłby stworzony w pełni wedle chęci organizatorów. Czy mogliśmy np. przewidzieć, że premiera najnowszego przestawienia Krystiana Lupy przesunie się z czerwca na październik, co pokrzyżuje plany zaproszenia go do Lublina? Znając praktyki twórcze wybitnego artysty pewnie mogliśmy, ale jednak wierzyliśmy, że to się powiedzie. Nie udało się w tym roku, może uda się za rok.

Przede wszystkim nie przewidzieliśmy jednak czegoś, co mamy nadzieję, pozytywnie zaskoczy widzów Konfrontacji. Tegoroczna edycja wyszła bogatsza, niż to się zapowiadało. 11 dni festiwalu, 14 przedstawień, nie licząc różnych imprez towarzyszących. Przy czym mamy pewność, że w tym przypadku ilość nie zastępuje jakości.

Nie narzucaliśmy w tym roku żadnego hasła festiwalu. Czasami tego typu idee przewodnie okazują się bałamutne, nawet przeszkadzają w odbiorze sztuki. Niech każdy z widzów Konfrontacji ma swoją przyjemność w prowadzeniu rozmowy, w której uczestnikami będą poszczególne spektakle. Wierzymy, że ta rozmowa okaże się żywa, ponieważ zobaczymy przedstawienia, które są poważnymi wypowiedziami na temat rzeczywistości, nie boją się podejmowania trudnej problematyki i, jak to się banalnie, ale trafnie mówi: zmuszają do myślenia. No i co ma swoje podstawowe znaczenie: pozostają dobrym teatrem.

Przypadek sprawił, bo tego także nie mogliśmy zaplanować, że termin tegorocznych Konfrontacji zbiega się z ostatnim tygodniem kampanii wyborczej do parlamentu. Niektóre zaproszone przedstawienia zabrzmią zapewne w sposób szczególnie korespondujący z tym czasem, co rzecz jasna nie oznacza, że twórcy będą agitować za tą lub inną partią. Wyzwolenia wg tekstu Magdy Drab w reżyserii Piotra Cieplaka z Teatru Modrzejewskiej w Legnicy – spektakl podejmujący niezwykły dialog z dramatem Wyspiańskiego nie zakłóci ciszy wyborczej, choć głośno mówi o Polsce i Polakach dzisiaj.

W programie festiwalu znalazł się także spektakl, będący bez wątpienia reakcją na problemy, które emocjonują dzisiaj opinię publiczną i tworzą atmosferę społecznego sporu. To #chybanieja wg tekstu Artura Pałygi w reżyserii Pawła Passiniego. Przedstawienie jest koprodukcją Teatru Maska w Rzeszowie i Centrum Kultury w Lublinie, a powstało na zamówienie Centrum Myśli im. Jana Pawła II – organizatora Festiwalu Nowe Epifanie w Warszawie. O spektaklu było głośno jeszcze przed premierą, do której nie chciały dopuścić władze Rzeszowa. Niepokój miała wywołać rzekoma obraza uczuć religijnych, co stało się dzisiaj takim samym biczem cenzuralnym, jak w czasach PRL oskarżenie, że dzieło zawiera treści antysocjalistyczne. Ostatecznie zakulisowe działania powstrzymała fala protestów w obronie elementarnego prawa do wolności twórczości artystycznej. O tym prawie nieustannie należy przypominać, bo przypadek #chybanieja nie jest jednostkowy.

Milczenie w Troi, widowisko plenerowe, które pokażemy na początku festiwalu bedzie nawiązaniem do pierwszych edycji Konfrontacji, kiedy otwierały je właśnie spektakle grane na Placu Zamkowym (m.in Arka Teatru Ósmego Dnia), nie tylko efektowne wizualnie, ale i zawierające mocne społeczne przesłanie. Tak jest i tym razem. Najnowsze uliczne przedstawienie Teatru Biuro Podróży to sequel i trochę rewers legendarnego już i granego przed laty w Lublinie Carmen Funebre w reżyserii Pawła Szkotaka. Carmen powstało w czasie wojny w Bośni, początek myślenia o Troi dała wojna domowa w Syrii. Carmen była o wędrowaniu, niemożliwej ucieczce od wojny i pożogi, Troja jest o daremności trwania w czasie Apokalipsy. Klimat nowego ulicznego spektaklu Biura wydaje się być różny od tego sprzed lat, choć grupa demonstracyjnie cytuje obrazy z tamtego widowiska. Teraz jakby całkiem zniknęła z niego nadzieja, bo każdy narysowany w przestrzeni gry obraz, osnuty wokół pewnej wartości (miłość, rodzina, tradycja, bezpieczeństwo, dom, sztuka) jest od razu likwidowany, unicestwiany w zarodku. Carmen, w całej swojej grozie płonącego świata, dosłowności przemocy, ścigania człowieka, jednak zostawiała promyk światła pośród ciemności, czuliśmy, że choćby nie wiem co, życie gdzieś tam odrodzi się w popiele, ludzie spróbują jeszcze raz. Tu, w Troi już nikt w to nie wierzy. Szkotak widzi tylko bezsensowną daremność prób ocalenia miejsca, w którym dotąd zawsze tliło się życie, jakby zrozumiał, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to ono w końcu przestanie się tlić.

Czy ten brak nadziei, dojmujący pesymizm, z niczym się pańśtwu nie kojarzy?

Sztuka zaangażowana, przynajmniej rozumiana wprost, nie będzie jednak wyłącznie dominować na festiwalu. Wśród propozycji znajdą się przedstawienia, które docierają do innych pokładów wrażliwości, jak np. Turnus mija, a ja niczyja – widowisko w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego, zrealizowane w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Przebój ubiegłego sezonu w Krakowie, którego podtytuł Operetka sanatoryjna może być cokolwiek mylący, ale ci, którzy znają zamiłowanie do surrealistycznej przewrotności Cezarego Tomaszewskiego (próbkę jego stylu widzowie Konfrontacji mogli poznać w ubiegłym roku, oglądając spektakl Cezary idzie na wojnę z Komuny Warszawa), zorientują się, że nie o prostą satyrę tu chodzi. Ale muzyka i śpiew odgrywa tu doniosłą rolę. I nieprzypadkiem krakowski spektakl tak wiele zawdzięcza realizacjom Christpha Marthalera.

Mamy nadzieję, że pozytywnie zaskakującym doświadczeniem będzie dla lubelskiej publiczności inscenizacja Panien z Wilka, przygotowana przez Agnieszkę Glińską w Starym Teatrze w Krakowie. Spektakl jest nieoczywistą interpretacją pięknego opowiadania, konfrontującą się również z pamiętnym filmem Andrzeja Wajdy. To bardzo, jeśli tak można określić, „kobieca” wizja prozy Iwaszkiewicza, wzbogacona o nowe elementy i nade wszystko świetnie wyreżyserowana i zagrana. Aktorki: Dorota Segda, Anna Radwan Ewa Kaim, Paulina Puślednik i Natalia Chmielewska tworzą żywe portrety tytułowych bohaterek.

W programie tegorocznych Konfrontacji cieszy nas bardzo obecność głośnych przedstawień z zagranicy. Po raz pierwszy w Polsce będzie można zobaczyć spektakl wybitnego rosyjskiego reżysera teatralnego i filmowego, Kiriłła Sieriebriennikowa. Niestety sam artysta nie będzie mógł osobiście pojawić się w Lublinie, bo, jak wiadomo, po zwolnieniu go z aresztu domowego w kwietniu tego roku sąd zakazał mu jednak opuszczania Moskwy. Sieriebriennikow został oskarżony o rzekome defraudacje dotacji przyznanych na projekty, którymi kierował, ale w istocie stał się ofiarą prześladowania za swoją krytyczną postawę artystyczną i obywatelską. Na Konfrontacjach zaprezentowany zostanie spektakl w jego reżyserii z Łotewskiego Teatru Narodowego w Rydze Pobliskie miasto litewskiego autora, Mariusa Ivaskeviciusa.

Twórczości Kiriłła Sieriebriennikowa będą poświęcone pierwsze dni Konfrontacji, a finał festiwalu należeć będzie do Eimuntasa Nekrosiusa. Gdy w listopadzie ubiegłego roku dotarła do nas informacja o niespodziewanej śmierci artysty, wydało nam się wprost konieczne, aby tegoroczna edycja Konfrontacji uczciła pamięć reżysera, którego niezwykła wyobraźnia odcisnęła tak wyraźny ślad na współczesnym europejskim teatrze. Nekrosius był w Polsce niezwykle ceniony, jego przedstawienia gościły na festiwalach, także w Lublinie. W ostatnich latach zadomowił się w warszawskim Teatrze Narodowym, gdzie zrealizował Dziady Mickiewicza i Ślub Gombrowicza, a planował Króla Leara. Możemy już niestety tylko wspominać jego twórczość, a będzie do tego okazją prezentacja Cynku (Zn) z wileńskiego Jaumino Teatras – inscenizacji opartej na książkach Swietłany Aleksiejewicz. Przedstawieniu będzie towarzyszyć specjalna wystawa poświęcona reżyserowi, także rozmowa z jego aktorami i pokazy rejestracji innych spektakli.

W nurcie zagranicznych spektakli w programie Konfrontacji pozostaniemy w tym roku wyłącznie na wschodzie. Być może w Lublinie spojrzenie akurat w tamtym kierunku pozostaje naturalne, a z różnych powodów warto się interesować, co się dzieje u naszych bliższych i dalszych sąsiadów z tej właśnie strony. To ważne, że dwa mniejsze zagraniczne przedstawienia zaproszone do Lublina przygotowali przedstawiciele młodego pokolenia, jakby następcy Sieriebriennkowa i Nekrosiusa. Nowy, feministyczny litewski teatr reprezentować będzie projekt Trans, trans, trance w reżyserii Kamile Gudmonaite. Spodziewamy się, że wydarzeniem festiwalu może być spektakl Holocaust Cabaret, zderzający estetykę musicalu z relacją z kontrowersyjnego procesu Johna Demianiuka.

W cyklu “Młodzi na Konfrontacjach” pokażemy trzy projekty reżyserów na początku ich drogi artrystycznej. Ewa Rucińska, Maciej Gorczyński i Krzysztof Popiołek są absolwetami Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej AST, debiutowali w latach 2013-2017. Oczywiście nie stanowią żadnej spójnej ideowo grupy ani nowej fali pokoleniowej, choć na pewno łączy ich to, że często świadomie działają w luce między offem a scenami repertuarowymi, przechodzą płynnie między oboma obiegami teatralnymi. Ich spektakle na codzień albo funkcjonują w drugim, alternatywnym obiegu, do którego oprócz offu należą także sceny lalkowe albo mają charakter efemeryczny. Atutem zaproszonej na Konfrontacje trójki artystów jest poszukiwanie nowego języka teatralnego, zderzanie odmiennych konwencji scenicznych w ramach jednego spektaklu, propozycja innego spojrzenia na kanon literacki. Zobaczmy co dzieje się w ich przedstawieniach z aktorskimi monologami, dlaczego zostają uzupełnione o taniec lub przetworzone w ruch (Woyzeck Gorczynskiego z tyskiego Teatru Małego ), skojarzone z hip-hopowym beatem i nawijką (Rymowanki polskie albo ceremonie Rucińskiej z Teatru Miejskiego imienia Gombrowicza w Gdyni), skaleczone niewypowiadalnym obrazem, emocją i doświadczeniem (Gęstość zaludnienia Popiołka ze szczecińskiego Teatru Kana).

Cieszy nas, że na Konfrontacjach dojdzie do premiery najnowszego projektu Janusza Opryńskiego: Wszystko płynie to spektakl inspirowany prozą Wasilija Grossmana, swoiste post scriuptum do Łaskawych. Puntu Zero, ostatniej premiery Teatru Provisorium, kolejna podróż na samo dno człowieczeństwa w czasach próby.

Last but not least: chcemy, aby dla widzów, którzy przybędą na Konfrontacje spoza Lublina, festiwal był też wizytówką teatralną tego ośrodka. Stąd zaproszenie dla Wieczoru Trzech Króli w reżyserii Łukasza Kosa z Teatru im. Osterwy – bez wątpienia jednej z najciekawszych inscenizacji szekspirowskich w kraju w ubiegłym sezonie, euforycznie przyjętej przez wymagającą publicznosć gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego (standing ovation!). Łukasz Kos zapronował ekstremalną i jednocześnie niewiarygodnie dowcipną grę w teatralność, wedle której w scenicznym świecie obowiązauje zasada, że to aktorki grają role męskie a aktorzy role kobiece (każdy wyłom w tej regule ma głębszy sens). Prosty a jednocześnie efektownie kontynuujący ideę teatru elżbietańskiego zabieg sprawia, że zakręty i spiętrzenia szekspirowskiej fabuły nabrały nowego, nieoczekiwanego znaczenia. Pogoń bohaterów za miłością i spełnieniem zaczął przypominać figury dworskiego tańca podczas balu maskowego, w którym do końca nie wiemy, z kim tańczymy, kto jest kim naprawdę a kto swoją płeć jedynie udaje i odgrywa.

To są nasze propozycje. Teraz niech się one konfrontują ze sobą i z publicznością.