Słoneczny dzień w Berlinie. Ahmed jest w swoim mieszkaniu przy Karl-Marx-Straße. Szuka telefonu, aby zadzwonić do Ahmeda. Telefon dzwoni. Po chwili ktoś po drugiej stronie podnosi słuchawkę.

– Cześć, Ahmed! Dostałem twój numer od Ceydy. Pamiętasz, jak nas poznała ze sobą w Parku Ludowym? Próbowałeś wtedy pilnie rozwiązać sprawę logistyki osób zbierających się przed namiotem Wspólnych Spraw. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Możesz teraz rozmawiać?

– Cześć, imienniku! Pewnie, że pamiętam, jak mógłbym zapomnieć! Wciąż dostaję maile, które tak naprawdę są do ciebie. Wiesz co? Jestem w Pałacu Sprawiedliwości w Çağlayan, chodzi o sprawę Festusa. Mam urwanie głowy. Możesz zadzwonić za kilka godzin?

‒ Czyli ta sprawa ciągle trwa? Oczywiście, oddzwonię. Do usłyszenia.

Ahmed wygląda przez okno. Słońce wlewa się do pokoju; wiosenny dzień jest wyjątkowo ciepły. Nie miał możliwości podzielenia się z Ahmedem swoim pomysłem. Teraz musi zaczekać kilka godzin i jest podenerwowany tym, jak Ahmed może zareagować. Wkrótce jednak jego myśli idą w innym kierunku – chodzi o sprawę Festusa Okeya. Od strasznych wydarzeń minęło już prawie siedem lat. Festus Okey był nigeryjskim piłkarzem. Wiadomo było, że został zastrzelony w areszcie na posterunku policyjnym w Beyoğlu, dzielnicy po europejskiej stronie Stambułu. Co się stało od tamtego czasu? Ahmed chce się dowiedzieć i czyta artykuły z doniesieniami z sądu. Oczywiście system sprawiedliwości zadziałał jak zwykle – sprawa przeciągała się w nieskończoność. Najwyższy Sąd Apelacyjny czekał cztery lata na dostarczenie dokumentów Festusa Okeya z Nigeryjskiego Urzędu ds. Ludności, aby potwierdzić, że tożsamość zamordowanego człowieka odpowiada danym Okeya. Następnie izba karna Najwyższego Sądu Apelacyjnego domagała się potwierdzenia pokrewieństwa od brata denata, który złożył pismo w sprawie przyspieszenia procesu. Przed spełnieniem jego prośby konieczne było więc badanie DNA. W ten sposób zmarnowano wiele lat.

W głowie Ahmeda pojawia się myśl: może pomysł, o którym jeszcze nie mógł powiedzieć Ahmedowi i dramat Festusa mają ze sobą coś wspólnego. Czuje, że w obu przypadkach poszukuje odpowiedzi na to samo pytanie, które tak beztrosko zadaje sąd: „Co jeśli nie jestem tą osobą, którą uważam, że jestem? Jeśli to prawda, dlaczego mówi mi się o tym dopiero wtedy, gdy zostałem zabity? Co by się stało, gdybym wiedział wcześniej?”.

Wciągnąwszy się w przeglądanie artykułów w internecie poświęconych nierozwiązanej sprawie, Ahmed patrzy na swój nakręcany zegarek. Znów się zatrzymał. Sprawdza czas na telefonie, aby ustawić zegarek na nowo. Kiedy go nakręca, słyszy przekładnię przenoszącą siłę sprężyny na koło balansu, aby ustawić sekundy, minuty, godziny. Dźwięk przypomina mu, że umówił się z przyjaciółmi na otwarciu nowej non-profitowej przestrzeni artystycznej w pobliżu Görlitzer Park ‒czekają Aydem Azmikara, Ann Lee, Patrick Ireland, Özgür K., Bernardo Soares, Zişan i Guan Tan. To dobra okazja, aby podzielić się z nimi pomysłem, zanim dowie się o nim Ahmed. Ahmed wsiada na rower i błyskawicznie dociera na miejsce. Przed wejściem na wystawę opowiada przyjaciołom o swoim pomyśle. Patrick odpowiada:

‒ Nigdy nie byłem tym, kim mówiono mi, że jestem. Ahmed, znasz Briana, prawda?

 ‒ Briana O’Doherty’ego? Zawsze twierdził, że jestem jego alter ego. Wiesz, że raz zostałem pogrzebany w malowniczym ogrodzie na terenie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Dublinie?

Aydem dodaje: „Ha ha! Nigdy nie byłem sobą, zawsze wszystkimi innymi. Wiesz, jak to jest mieć

przechodnią tożsamość?”

Ann Lee mówi: „Nikt nie wiedział, kim jestem, zanim sprzedano prawa do mnie Pierre’owi i Philippe’owi”.

Özgür K. włącza się do rozmowy, jak zwykle przyjaznym, ale kontrowersyjnym tonem: „To dlatego nie mam imienia, tylko wy się tak do mnie zwracacie!”. Bernardo uspokaja napiętą sytuację, mówiąc łagodnie: „Nie ma nic specjalnego w byciu jednym z siedemdziesięciu heteronimów Fernanda”. Zişan na to:

‒ Jestem z was najstarsza. Jestem adoptowaną sierotą, queerową ottomańską kobietą, przywołanym duchem. Nie zastępuję nikogo, raczej zaproszono mnie, abym współistniała. Dlatego nie mogłam nadać swojej autobiografii lepszego tytułu niż ten: „Każde imię w historii to Ja, a Ja to Inny”.

Podczas gdy trwa rozmowa, Ahmed zdaje sobie sprawę, że odkrywa swoich przyjaciół na nowo. W drodze do domu staje się bardziej pewien swojego pomysłu – wszyscy jego przyjaciele wyrazili entuzjazm. W jego głowie wciąż pobrzmiewają słowa Guana Tana: „Tak jak ja, nie jesteś ani sobą, ani nim, ale połączeniem was obojga, kombinacją wielu”.

Kilka godzin później Ahmed dociera do domu z lekkim bólem głowy, spowodowanym przez tanie wino, które wypił na wernisażu.

Niecierpliwie sięga po telefon i dzwoni ponownie do Ahmeda.

‒ Ahmed, cześć! To ja, Ahmed. Masz teraz czas, żeby porozmawiać?

‒ Hej Ahmed, tak, jestem w domu. To był kolejny długi dzień w sądzie. Wiesz, że wielu naszych przyjaciół wciąż siedzi w areszcie po protestach w parku Gezi. Muszę przychodzić tu właściwie codziennie.

Słysząc sprawozdanie z dnia Ahmeda, Ahmed traci na chwilę mowę, brakuje mu słów, żeby odpowiedzieć. Jednocześnie czuje, że to właściwy moment, aby wyjaśnić swój pomysł.

‒ Tak, Ahmed, od czasu Parku Ludowego, wszystko się zmieniło. Chciałem skontaktować się z tobą i opowiedzieć ci o moim pomyśle. Zaproszono mnie właśnie do udziału w następnym Biennale Ecumenopolis. Nie czuję się w porządku, by pojawić się tam jako artysta, szczególnie po Parku Ludowym, ale zwyczajna odmowa też wydaje mi się nieodpowiedzialna. Brałem udział w Biennale Ecumenopolis dwukrotnie, ale teraz, szczególnie po Parku Ludowym, muszę przemyśleć moją rolę. Czy mogę zająć inne stanowisko? Ecumenopolis to moje miasto, miasto, które kocham. Mam silną potrzebę, żeby zrobić coś wspólnie. Głęboko zapadłeś mi w pamięć, mój drogi imienniku. To, że nazywamy się tak samo, zapewnia nam cenną anonimowość – anonimowość dezorientującą, w której kryje się wielki potencjał. Możemy wykorzystać tę dezorientację jako pożyteczne narzędzie i powołać do życia anonimowego Ahmeda Basiony, którego nikt nie będzie w stanie odróżnić. Będą próbować, poddadzą się, skupią się w zamian na tym, co robimy. Nie proszę cię o nic dodatkowego, o stworzenie dzieła sztuki ani o coś w tym rodzaju. Po prostu skierowalibyśmy uwagę publiczności podczas Biennale na to, co ty i twoi przyjaciele robicie na co dzień. Jesteś stale zaangażowany w kolektywne działania, w kampanie społeczne. Zamieszanie przekształcilibyśmy w coś pożytecznego. Co o tym sądzisz? Wziąłbyś ze mną udział w Biennale Ecumenopolis?

‒ Ahmed, myślałem o tym, co nas łączy, o naszych imionach. Dostałem dużo maili, które powinny były trafić do ciebie, zaproszeń na wystawy, sympozja, rezydencje itp. Na początku starałem się to wyjaśniać, ale w końcu przestałem przesyłać je dalej do ciebie. Podoba mi się idea dezorientacji, ale nie jestem pewien, jak miałoby to działać. Czy możesz dać mi 48 godzin do namysłu? Chciałbym przegadać to z przyjaciółmi. Potem odezwę się do ciebie.

‒ Mam nadzieję, że ta ironiczna więź między nami może zmienić się w produktywną współpracę. Chciałbym być teraz w Ecumenopolis; byłoby łatwiej, gdybyśmy mogli się spotkać i wyjaśniłbym, nad czym się zastanawiałem. Czekam na twoją odpowiedź. Trzymaj się.

‒ Ty też, Ahmed. Trzymaj się.

Rozmowa się kończy. Przez kolejne dwa dni Ahmed ma wrażenie, że czas niemal stoi w miejscu. Jest bardzo ciekawy tego, co myśli Ahmed. Kim są ludzie, z którymi chciałby przedyskutować pomysł? Czy Murray Bookchin jest wśród nich? A może Suphi Nejat Ağırnaslı i Shaimaa el-Sabbagh? Albo Wendy Schlesinger? Z kim jeszcze mógłby porozmawiać, oprócz znajomych z kręgów ekologicznych, feministycznych i transgenderowych, oprócz antykapitalistów i solidarnych z uchodźcami, wszystkich tych, którzy współtworzyli Wspólne Sprawy – platformę dla ruchów miejskich i dla pomocy dzielnicom zagrożonym eksmisjami? Na stronie internetowej Ahmed znajduje ich manifest zatytułowany „Co widzimy”. Przypomina mu słowa przyjaciela Bernarda: „Życie jest tym, czym je uczynimy. Podróż to podróżnik. To, co widzimy nie jest tym, co widzimy, lecz tym, czym jesteśmy”. Po chwili namysłu czyta manifest dalej:

 Chmury zbierają się na północy i południu. Przestrzeń publiczna, rogi ulic, biedne dzielnice domagają się demokracji. Od placu Tahrir do placu Syntagma, tłumy ludzi zachęcają nas, abyśmy zobaczyli nierówności systemu, który tkwi w kryzysie, brudne gierki technokratów i             polityków, niepewnych siebie dyktatorów, fałszywych demokratów.

Nadal czyta. „To, co słyszymy. Skąd zaczynamy”. Zamyślony, zasypia.

Następnego dnia Ahmed budzi się i nie może uwierzyć ‒ eksplozja w kopalni w Somie wywołała podziemny pożar. Według wiadomości zginęło ponad 300 osób. To jedna z największych tragedii w ostatnim czasie.

Ahmed myśli o liczbach i o katastrofach. 1099 w Courrières, 362 w Monongah, 259 w Cherry, 439 w Senghenydd, 1549 w Benxi, 437 w Coalbrook, 682 w Datong, 458 w Mitsui Miike, 426 w Wankie, 268 we wsi Stava, 300 w Nambija, teraz 300 w Somie.

Myśli o wszystkich tych ludziach i idzie na długi spacer.

Nie może doczekać się odpowiedzi od Ahmeda. Czy się zgodzi?

W końcu dzwoni telefon. Jest tuż przed północą. Ahmed ma nerwowy głos.

‒ Cześć Ahmed, co się działo przez te dwa dni? Jestem w szoku po wiadomości o katastrofie w Somie.

‒ Cześć Ahmed, wszyscy jesteśmy w szoku. Część naszych znajomych już jedzie autobusem do Somy. Sytuacja jest napięta. Setki bliskich ofiar czekają przed wejściem do kopalni na jakieś wiadomości. Jest pełno policji.

‒ Ahmed, trudno mi zabierać ci czas, kiedy dzieją się takie rzeczy. Czy miałeś chwilę, żeby zastanowić się nad tym, żeby wziąć udział w Biennale Ecumenopolis zamiast mnie?

‒ Ahmed, tak, porozmawiałem z przyjaciółmi. I chociaż podoba mi się pomył wywołania zamieszania i współpracy, nie czułbym się dobrze mieszając w to moje nazwisko. W końcu zdecydowałem, że powinienem odmówić. Przykro mi, ale uwierz, wiele myślałem o tym, jak moglibyśmy ten pomysł zrealizować. Jak pewnie wiesz, robię filmy i dokumenty i zawsze stawałem przed tym dylematem. Dotychczas nie podpisywałem niczego moim nazwiskiem. Nie chcę zmieniać tej zasady. Nawet jeśli ludzie pomyślą, że to ty, a nie ja, wciąż nie czuję się z tym dobrze.

Ta odpowiedź martwi Ahmeda. Może był zbyt naiwny, uważając, że nie ma różnicy między sztuką, życiem a polityką. Próbuje kontynuować rozmowę:

‒ To bardzo smutna wiadomość, ale szanuję twoją decyzję. Wiem, że łączy nas więcej niż            tylko nazwisko i mam nadzieję, że stopniowo się o tym przekonamy. Dam ci znak, kiedy        następnym razem będę w Ecumenopolis. Na razie, Ahmed.

Tuż po zakończeniu rozmowy Ahmed odbiera kolejny telefon:

‒ Cześć Ahmed, przepraszam, że przeszkadzam. Wymieniliśmy kilka maili, ale nie dostałem od ciebie odpowiedzi od jakiegoś czasu. Zastanawiamy się, czy nie byłbyś zainteresowany udziałem w….?

AHMET ÖĞÜT (ur. w 1981 roku w Diyarbakır w Turcji) jest inicjatorem wydarzeń socjo-kulturalnych, artystą i wykładowcą. Mieszka i procuje w Stambule, Berlinie i Amsterdamie.

Pracuje, wykorzystują rozmaite media; jego solowe wystawy obejmują m.in.: „Forward!”, Van Abbemuseum, Eindhoven (2015); „Happy Together: Collaborators Collaborating”, Chisenhale Gallery, Londyn (2015); „Apparatuses of Subversion”, Horst-Janssen-Museum, Oldenburg (2014); Stacion – Center for Contemporary Art Prishtina (2013); Künstlerhaus Stuttgart (2012); SALT Beyoglu, Istanbul (2011); The MATRIX Program at the UC Berkeley Art Museum (2010); Künstlerhaus Bremen (2009) i Kunsthalle Basel (2008). Brał również udział w takich zbiorowych wystawach, jak: 8. Shenzhen Sculpture Biennale (2014); Performa 13, 5th Biennial of Visual Art Performance, Nowy Jork (2013); 7th Liverpool Biennial (2012); 12th Istanbul Biennial (2011); „Trickster Makes This World”, Nam June Paik Art Center (2010); New Museum Triennial, Nowy Jork (2009) oraz 5th Berlin Biennial for Contemporary Art (2008). Wykładał m.in. na Dutch Art Institute w Holandii (2012); Fińskiej Akademii Sztuk (2011–2014) oraz na Uniwersytecie Yildiz Teknik w Turcji (2004–2006). Laureat Visible Award za projekt Silent University (2013), specjalnej nagrody w ramach Future Generation Art Prize, Pinchuk Art Centre na Ukraine (2012); nagrody De Volkskrant Beeldende Kunst Prijs 2011 w Holandii oraz Kunstpreis Europas Zukunft przyznawanej przez Museum of Contemporary Art w Niemczech (2010). Wspólnie z Banu Cennetoğlu reprezentował Turcję na 53. Biennale w Wenecji (2009).