Konteksty
Tomasz PlataRemiksy. Czym są? Do czego służą?
Pewnie można by spróbować dorobić do tego jakąś teorię. Samo pojęcie remiksu stwarza w tym względzie spore możliwości. Remiks jest przecież powtórzeniem uprzedniego oryginału, ale takim powtórzeniem, które wprowadza w oryginale zmiany, niekiedy daleko idące. Aż się prosi, by przywołać – powiedzmy – Deleuze’a z jego teoriami na temat powtórzenia i różnicy. Skojarzenie nie byłoby odkrywcze, ale chyba nośne i uzasadnione. Do Deleuze’a nawiązywały przecież – bezpośrednio lub pośrednio – całe zastępy performatywnych i teatralnych twórców zainteresowanych w ostatnich latach problemami tożsamości czy obecności, a zarazem korzystających ze strategii cytatu, kopii, przypisu. W ramach projektu RE//MIX przypomnieliśmy niektórych z nich. Na przykład The Wooster Group, wzorcowych postmodernistów, którzy remiksowali na scenie bodaj wszystko: od Shakespeare’a do Grotowskiego. W komunie sami zostali zremiksowani – przez Wojtka Ziemilskiego w otwierającym cykl krótkim przedstawieniu „Poor Theatre”.
Jednak nie o teoretyzowanie w tym projekcie chodziło. Mam wrażenie, że w ogóle w komunie//warszawa nie idzie o teorię, lecz o praktykę. Komuna od dawna żyje zgodnie ze zdrowym marksistowskim przekonaniem, że bardziej liczy się baza niż nadbudowa, działanie niż jego racjonalizowanie. A przynajmniej: że teoria musi następować po praktyce, nigdy odwrotnie. Również pomysł cyklu RE//MIX wynikał z chęci rozwiązania bardzo praktycznego kłopotu. Wyjściowe pytanie brzmiało: jak sprawić, by najciekawsi młodzi polscy artyści działający na styku teatru, sztuk wizualnych, performance artu oraz aktywizmu społecznego mogli spotkać się w jednej przestrzeni i zacząć wspólnie pracować? Mówiąc buńczucznie: chodziło o uformowanie środowiska. Czy raczej o stwierdzenie, że środowisko już istnieje, choć może wciąż niedostatecznie zauważone.
Kilkunastu twórców otrzymało zatem od komuny propozycję: przygotujcie w naszej sali krótką sceniczną formę, w której odniesiecie się do szczególnie ważnego dla was spektaklu z przeszłości. Na początku zarówno zapraszanych gości, jak i „remiksowane” przedstawienia wybieraliśmy wspólnie, tak by ułożyły się w rodzaj słownika czy pamiętnika. To miała być lista wyjątkowych teatralnych doświadczeń, nie bardzo odległych w czasie, nie zawsze uznanych za ważne przez szeroką widownię, lecz doskonale przez nas zapamiętanych i jakoś określających wrażliwość powstającego środowiska. Innymi słowy – to miał być zestaw punktów odniesienia. Od razu wiedzieliśmy, że muszą się wśród nich znaleźć The Wooster Group, Akademia Ruchu, La Fura dels Baus, Anne Teresa de Keersmaeker, Pina Bausch. Na kartce zapisaliśmy sobie także nazwiska Xaviera Le Roya, Tima Etchellsa z Forced Entertainment, Jérôme’a Bela. Z czasem tych ostatnich zastąpili znani nam z bliższych, polskich kontekstów Miron Białoszewski oraz Tadeusz Kantor. Program został uzupełniony również o wątek muzyczny.
Czy projekt się udał? Czy odkrył potencjał nowego środowiska? Czy okazał się naprawdę praktyczny? Nie mam jasności, może przedwcześnie oceniać. (…) Czy można budować środowisko wokół wyborów czysto estetycznych? Czy kilku artystów przyznających się do fascynacji dokonaniami Forced Entertainment albo Xaviera Le Roya rzeczywiście ma ze sobą cokolwiek wspólnego? Czy nie ma ryzyka, że jeśli pogrzebie się głębiej, okaże się, iż dużo więcej ich dzieli, niż łączy? Czy do stworzenia środowiska nie trzeba czegoś jeszcze: wspólnoty poglądów w sprawach nie tylko estetycznych, lecz również politycznych, społecznych, ogólnoludzkich?
Jak zostało powiedziane, doskonale mieści się w logice komuny fakt, że podobne pytania pojawiły się po działaniu, a nie przed nim. Coś zostało zrobione – kilkanaście krótkich spektakli i zdarzeń (…), do tego niebawem kolejne. Teraz nadszedł chyba czas, aby coś na ten temat zostało pomyślane. Nie pierwszy raz w historii komuny podstawową motywacją do pracy stała się chęć działania wspólnego, grupowego. Nie pierwszy raz w historii komuny doświadczenie takie zmusza do dalszego myślenia, drążenia, teoretyzowania.