Austriackość pytam siebie zawsze

co to jest

absurdalność do potęgi[1]

Najchętniej byłbym Francuzem mówił

nie Anglikiem nie Rosjaninem

Francuzem

to że jestem Austriakiem

jest moim największym nieszczęściem[2]

 

Trudno o lepszy przykład związku artysty z polityką niż relacja austriackiego pisarza Thomasa Bernharda z jego własnym krajem. Już zamieszczone jako motto cytaty z „Placu Bohaterów” – jednej z jego sztuk – pozwalają przypuszczać, że mowa będzie o związku trudnym, wręcz burzliwym, w którym obie strony toną w powodzi wzajemnych oskarżeń i pretensji, robią sobie sceny, epatując nienawiścią, systematycznie rozczarowują się nawzajem. Formuła tego związku nie wyczerpuje się jednak w kategoriach negatywnych, nieustanna walka jest bowiem zarazem świadectwem głębokiego przywiązania. Próba mówienia o twórczości Bernharda w tym kontekście staje się również opowieścią o przeszłości, historii, trudnym dziedzictwie i religijnych uwikłaniach, opowieścią o życiu w kraju, w którym te czynniki w znaczny sposób determinowały/determinują polityczno-społeczną rzeczywistość.

Na relację Thomas Bernhard–państwo austriackie można spojrzeć z dwóch stron, co zresztą tworzy typowo Bernhardowską ramę konstrukcyjną tej opowieści. Relacja ta z jednej strony ma charakter typowo literacki (teksty dramatów i powieści), z drugiej – jest zbudowana z autentycznych wydarzeń, w których Thomas Bernhard odgrywał główną rolę lub które wykorzystywał jako inspirację podczas pisania. Okazuje się jednak, że te dwa punkty widzenia zdecydowanie więcej łączy niż dzieli, i że w wielu miejscach to, co realne, staje się literackie i na odwrót.

Literackie postacie, takie jak Reger z powieści „Dawni Mistrzowie”, czy Franz Josef Murau z „Wymazywania”, w ostrych słowach wypowiadają się na temat miejsca, w którym przyszło im żyć. Ponieważ jednak obu bohaterów można uznać za alter ego pisarza, wydaje się, że nie będzie nadużyciem teza, iż tak naprawdę pod każdym z tych obrazoburczych stwierdzeń Bernhard podpisałby się nie tylko jako autor, lecz także jako obywatel. Pojawiające się w cyklu powieści autobiograficznych niewyszukane komentarze pod adresem szkół o profilu narodowosocjalistycznym i katolickim wydają się być niejako zapowiedzią tyrad przyszłych protagonistów i również skłaniają do podobnych wniosków. Na granicy między literaturą a rzeczywistością należałoby również sytuować listy do gazet, które Bernhard publikował w różnych tytułach i w których komentował niejednokrotnie sytuację polityczną. Sama analiza formy tych listów wskazuje na ich powinowactwa z tekstami literackimi autora. Jeśli chodzi natomiast o publiczne wystąpienia samego Bernharda, które niejednokrotnie kończyły się skandalem, to czytając ich opisy, wydaje się, że uczestnicy tych wydarzeń często musieli mieć poczucie, że otacza ich fikcja. Można powiedzieć, że zamazana w dziełach Thomasa Bernharda granica między fikcją a realnością dotyczy również jego pisania/mówienia o polityce.

Bóg, honor, ojczyzna – to trzy sztandarowe wartości, które w tej twórczości zostają postawione pod znakiem zapytania. Bernhard w swoich tekstach i wypowiedziach przez niemal pół wieku z uwagą śledził ich rozpad, wymazywanie i próby przekłamań z nimi związane. Wypowiadane przez niego sądy z czasem przybierały na sile i pod koniec życia w dziełach, takich jak „Dawni Mistrzowie”, „Wymazywanie” czy „Plac Bohaterów”, osiągnęły intensywność kalumni i bluźnierstw. Ostatecznie Bernhard rozliczył się z Austrią w swoim testamencie, jednak zanim do tego doszło, jedną z etykietek, która do niego przylgnęła, stało się określenie Nestbeschmutzer – ten, który kala własne gniazdo.

 

Polityka – próba definicji

Odpowiedzią na pytanie, czym była dla Thomasa Bernharda polityka, byłoby przede wszystkim słowo „codzienność”. Urodzony w 1931 roku doświadczył absurdu wojny i narodowego socjalizmu, a zdarzenia z tamtych czasów pojawiają się w jego utworach na prawach uciążliwego dziedzictwa, z którym nie zawsze można sobie poradzić. W „Wymazywaniu” Franz Josef Murau wspomina, jak jego rodzice ukrywali w Kindervilli nazistów, a ogrodnik Schermaier zadenuncjowany przez sąsiada trafił do obozu koncentracyjnego; w dramacie „Przed odejściem w stan spoczynku” Rudolf – sędzia i były oficer SS, co roku w ramach prywatnego święta odgrywa swój spektakl z okazji urodzin Himmlera, ubierając kaleką siostrę w obozowy pasiak; autor wielokrotnie opisywał również aktualność narodowosocjalistycznych nastrojów w powojennej Austrii. W powieści „Dawni mistrzowie” Reger stwierdza, że „czterdzieści lat po zakończeniu wojny sytuacja w Austrii ponownie osiągnęła najniższy punkt ciemności moralnej”[3], a postaci z dramatu „Plac Bohaterów” wypowiadają się następująco:

Oxford jest dla mnie koszmarem

ale Wiedeń jest dla mnie każdego dnia

o wiele gorszym koszmarem

nie mogę tutaj już egzystować

budzę się i muszę walczyć ze strachem

warunki są dzisiaj rzeczywiście

jak w trzydziestym ósmym

teraz jest więcej nazistów w Wiedniu

niż w trzydziestym ósmym

zobaczysz

wszystko źle się skończy[4]

[…]

życie umysłowe w tym mieście

zostało prawie zduszone przez podłość

i tępotę krętaczy na posadach

Z moich kolegów dziewięćdziesiąt procent to naziści

powiedział ojciec

albo są przedstawicielami katolickiej

albo narodowosocjalistycznej tępoty

nikczemni i podli są oni wszyscy

Wiedeń jest jedną tępa nikczemnością[5]

W tekstach autora „Kalkwerk” narodowy socjalizm staje się jedną z narodowych przywar. Drugą przyczyną zguby austriackiego państwa jest Kościół katolicki. Te dwa pojęcia często funkcjonują niemalże wymiennie i według Bernharda mają całkowicie dominujący wpływ na życie mieszkańców małego państwa w Europie Środkowej, wyznaczając standardy ich myślenia i działania.

W Austrii musisz być albo katolikiem

albo narodowym socjalistą

wszystko inne nie jest tolerowane

wszystko inne jest niszczone

i to stuprocentowym katolikiem

i stuprocentowym narodowym socjalistą[6]

Łatwo się domyślić, że w kraju zaludnionym niemalże wyłącznie przez narodowych socjalistów, będących jednocześnie stuprocentowymi katolikami słowa takie, jak Bóg, honor i ojczyzna, zaczynają znaczyć niekoniecznie to, co znaczyć powinny. Wypaczone, przekształcone znaczenia tych słów określają teren politycznej gry, której Bernhard był aktywnym obserwatorem i krytykiem. Wydaje się bowiem, że kolejną odpowiedź na pytanie: czym dla Bernharda była polityka, mogłoby stanowić słowo „gra”. Autor patrzący na życie człowieka jak na niekończące się działanie aktorskie, pojmujący i opisujący ludzką egzystencję w teatralnych kategoriach, również w polityce widział przestrzeń sceny, spektaklu, przedstawienia. Przykładem takiego widzenia może być dramat „Elizabeth II”, w którym postacie spotykają się, by podziwiać widowisko, jakim jest przyjazd angielskiej królowej, czy dramat „Der Praesident” („Prezydent”), w którym w pięknej scenie ubierania się przed lustrem Prezydentowa wypowiada słowa:

Obudzić się

wstać

stać się panią prezydentową

panią prezydentową

czesze się

panią prezydentową

Potem nasze twarze są

tak samo szare

nakłada makijaż

Wślizgnąć się

w rolę pani prezydentowej[7]

Podobnym torem biegną myśli Regera, kiedy mówi o społeczeństwie występującym w roli publiczności: „Tak piękny kraj, […], a tak grząskie moralne bagno, powiedział, tak piękny kraj, a tak na wskroś brutalne niegodziwe społeczeństwo. Najstraszniejsze jest to, że człowiek może tu być tylko patrzącym w osłupieniu widzem i w żaden sposób nie może się temu oprzeć”[8].

 

Polityczne prowokacje

Wbrew cytowanym przed chwilą słowom Bernhard rzadko pozostawał w przestrzeni politycznej gry „patrzącym w osłupieniu widzem”. Protestował przeciwko zakłamaniu władzy i kontestował działania polityków, nierzadko stając się przyczyną skandalu. Kilka razy udało mu się nawet zagrać jedną z głównych ról w spektaklach z wielką polityką w tle. Do niewątpliwie najgłośniejszych „performansów” autora należy jego wystąpienie podczas odbioru Austriackiej Nagrody Państwowej w 1968 roku, podczas której wygłosił następującą „mowę dziękczynną”:

Państwo jest tworem, któremu już z góry sądzona jest klęska, lud zaś skazany jest na bezecność i debilizm. Jesteśmy Austriakami, jesteśmy apatyczni; jesteśmy życiem, pozbawionym wszelkiego zainteresowania życiem, w porządku natury jako przyszłość prezentujemy manię wielkości. Nic nie mamy do przekazania oprócz tego, że jesteśmy godni litości i że hołubiąc nasze urojenia, popadliśmy w filozoficzno-ekonomiczno-mechaniczną monotonię. Jesteśmy środkiem służącym realizacji upadku, wytworami agonii, wszystko się nam wyjaśnia, a my niczego nie rozumiemy. Zaludniamy przestrzeń traumatyczną, żyjemy w nieustannym lęku, mamy prawo się lękać, my – olbrzymy trwogi. To, co myślimy, jest wtórne, co odczuwamy – chaotyczne, to, czym jesteśmy – niejasne. Nie musimy się wstydzić, ale też jesteśmy niczym i na nic nie zasługujemy – prócz chaosu.

W imieniu własnym i razem ze mną odznaczonych, dziękuję temu Jury, a także wszystkim tu obecnym[9].

Wygłoszenie owego podziękowania stało się przyczyną katastrofy. Rozwścieczony minister oświaty, wygrażając autorowi pięścią, nazwał go według słów samego Bernharda „psem” i z hukiem, wraz z licznie zgromadzonymi przedstawicielami kultury i polityki, opuścił salę. Przed wyjściem miał podobno jeszcze krzyknąć: „Mimo wszystko jesteśmy dumnymi Austriakami!”. W obawie przed następnym skandalem kolejną nagrodę doręczono Bernhardowi pocztą. Po 1972 roku Bernhard odmawiał przyjęcia jakichkolwiek nagród, stwierdzając publicznie, że nie przyjąłby również Nagrody Nobla. Tego typu zachowania i komentarze dotyczące Austrii, które coraz częściej pojawiały się w jego tekstach, narażały go na liczne ataki przedstawicieli polityki. W 1985 roku po premierze „Komedianta” podczas festiwalu Salzburger Festspielen minister finansów Franz Vranitzky publicznie stwierdził, że słowa, które padają w sztuce pod adresem Austrii, są nie do przyjęcia. Temat podchwycił kabarecista Werner Schneyder, pytając czy w związku z tym inscenizacje dramatów Bernharda powinny być subwencjonowane z publicznych pieniędzy. Do dyskusji włączył się również minister nauki Herbert Moritz. Autor „Komedianta” odpowiedział w ostrych słowach tekstem „Vranitzky. Eine Erwiderung” („Vranitzky. Odpowiedź”) opublikowanym w gazecie „Die Presse”, w którym napisał: „Kraj, w którym kabareciści stoją po stronie rządzących, a rządzący po stronie kabarecistów, jest europejską perwersją pierwszej klasy”[10].

Wystawieniom sztuk Thomasa Bernharda często towarzyszyły skandale o podłożu politycznym. W 1975 roku premiera „Prezydenta” w Stuttgarcie (cztery dni po prapremierze w wiedeńskim Akademietheater) zbiegła się z procesem grupy Baader-Meinhof w więzieniu Stammheim. Padające ze sceny zdanie: „Mit den Anarchisten wird jetzt kurzer Prozess gemacht”, nabierało w tym kontekście zupełnie nowego znaczenia[11]. Na teatralnej scenie sparodiowano histerię panującą na scenie politycznej: „Alle haben Angst/ alle/ alle/ in diesem Staat herrscht nurmehr noch die Angst”[12]. Cienka nić łączy historię jednego z członków RAF również z premierą innego dramatu Bernharda o podtekście politycznym. Temat sztuki „Przed odejściem w stan spoczynku. Komedia o duszy niemieckiej” do dnia pierwszego spektaklu utrzymywany był w tajemnicy. Głównym bohaterem przedstawienia był Rudolf Hoeller – prezes sądu i były oficer SS. Pod tą postacią krył się atak wymierzony w premiera Badenii-Wirtembergii Hansa Filbingera. Filbinger nazwał Clausa Peymanna (dyrektora teatru, reżysera, przyjaciela Bernharda) „sympatykiem terrorystów”, gdy ten wspierał zbiórkę pieniędzy na opiekę stomatologiczną dla Gudrun Ennslin (RAF) i postarał się, aby został on pozbawiony dyrektorskiego stanowiska. Ostatecznie jednak sam musiał udać się na emeryturę, zanim Peymann skończył kadencję dyrektora, gdy odkryto jego niechlubną przeszłość z czasów drugiej wojny światowej. Napisanie „Przed odejściem w stan spoczynku” było niejako aktem zemsty, który dodatkowo pogrążył premiera.

Zdecydowanie największym skandalem, za który odpowiadał duet Bernhard-Peymann, była jednak inscenizacja ostatniego dramatu Thomasa Bernharda w wiedeńskim Burgtheater. Zamówiona na okoliczność setnej rocznicy Burgtheater na Ringstrasse sztuka wywołała w Austrii prawdziwą burzę. Przed premierą przedostały się do prasy fragmenty ściśle utrzymywanego w tajemnicy tekstu. Ich zawartość wystarczyła, by ze wszystkich stron podniosły się głosy sprzeciwu. Mając na myśli Bernharda, wołano: „Hinaus aus Wien mit dem Schuft” („Precz z Wiednia z tym łajdakiem”) (Joerg Heider, FPOE-Obmann). Wicekanclerz i VP-Obmann Alois Mock powiedział: „Wenn ich zustaendige Minister waere, wuerde ich dagegen aufstehen, dass so etwas auf dem Spielplan steht” („Gdybym był odpowiedzialnym za to ministrem, przeciwstawiłbym się umieszczeniu czegoś takiego w repertuarze”), a Bundespraesident Kurt Waldheim stwierdził: „Ich halte dieses Stueck fuer eine grobe Beleidigung des oesterreichischen Volkes” („Uważam, że ta sztuka jest ordynarną zniewagą narodu austriackiego”). Bernhard odpierał ataki słowami: „Ja, mein Stueck ist scheuslich. Aber das Stueck, das jetzt drumherum aufgefuehrt wird, ist genauso scheusslich”[13] („Tak, moja sztuka jest wstrętna. Ale sztuka, która rozgrywa się teraz dookoła, jest tak samo wstrętna”). Premiera „Placu Bohaterów” należała do najbardziej burzliwych w dziejach Burgtheater, w którym tak gorzkich słów padających ze sceny pod adresem Austrii chyba jeszcze nie słyszano. Począwszy od fraz w stylu: „Pojedynczemu człowiekowi państwo zawsze robiło na głowę”[14] czy „Kiedy pan dzisiaj w Austrii wybierze jakiegoś polityka wybierze pan tylko skorumpowaną świnię”[15], skończywszy na bezpardonowych tyradach pod adresem austriackiego państwa i narodu.

nie może pan przecież zapomnieć

że znajduje się pan w najniebezpieczniejszym dla ogółu państwie europejskim

gdzie robienie świństw jest najwyższym przykazaniem

i gdzie prawa obywatelskie są deptane

[…]

W tym najstraszliwszym ze wszystkich państw

ma pan tylko wybór

między czarnymi a czerwonymi świniami

nieznośny smród rozprzestrzenia się

z Hofburgu i z Ballhausplatz

i z parlamentu

na cały ten złajdaczony i zepsuty kraj

woła

To małe państwo jest dużą kupą gnoju[16]

Austriacy razem jako masa

są dzisiaj brutalnym i głupim narodem

W tym mieście każdy kto nie jest ślepy

musi dostawać codziennie amoku

patrzy w kierunku Burgtheater

Jedyne co pozostało temu biednemu zniewolonemu ludowi

to tylko teatr

Austria nie jest niczym innym jak tylko sceną

na której wszystko jest zdemoralizowane zgniłe i zepsute

nienawidzący samych siebie statyści

sześć i pół miliona samotnych i opuszczonych

sześć i pół miliona debili i szaleńców

którzy bez przerwy z całego gardła wołają o reżysera

Reżyser przyjdzie

i ostatecznie zepchnie ich w przepaść[17]

to co ci ludzie zrobili z Austrii

jest nie do opisania

pozbawioną ducha i kultury kloakę

której dojmujący smród czuć w całej Europie

i nie tylko w całej Europie[18]

Afera wokół „Heldenplatz” rozpętała wokół Thomasa Bernharda prawdziwe piekło i przyczyniła się do nadwyrężenia stanu jego zdrowia, a w konsekwencji prawdopodobnie również śmierci. Na wiedeńskich ulicach dochodziło nawet do rękoczynów pod adresem autora. W pewnym sensie prorocze okazały się słowa, które wypowiada jedna z postaci dramatu:

tam gdzie wszystko śmierdzi rozkładem

i gdzie wszystko woła o zagładę

pojedynczy głos stał się bezcelowy

[…]

każdego dnia mówi się przeciw temu

i pisze się przeciw temu

ale to co się przeciw temu mówi i co się przeciw temu pisze

nie jest słuchane i nie jest czytane

Austriacy nie słuchają nic i nie czytają

[…]

Austriacy stali się w pełni obojętnym narodem

W stosunku do swojej katastrofalnej sytuacji

To jest ich nieszczęściem i ich katastrofą [19]

 

Polityczny finał

Mimo że Thomas Bernhard postrzegał nawoływanie pod adresem państwa austriackiego jako głos wołającego na pustyni, to do końca życia nie zrezygnował z wyrażania swoich poglądów i nie szczędził rodakom ostrych słów. Dwie ostatnie powieści Bernharda – „Dawni Mistrzowie” i „Wymazywanie” – obfitują we frazy do złudzenia przypominające pasaże z „Placu Bohaterów”. Ich wydźwięk nie był może tak spektakularny jak wyrazy oburzenia towarzyszące publicznym premierom, lecz niewątpliwie potwierdzały one apogeum rozczarowania ojczyzną, które stało się udziałem Bernharda. Siedząc na ławce w Kunsthistorisches Museum, Reger stwierdza: „Ta dzisiejsza Austria to chaotyczny gnój, to ociekające megalomanią śmiechu warte państewko, które teraz, czterdzieści lat po tak zwanej drugiej wojnie światowej, totalnie zamputowane, osiągnęło absolutne dno”[20], a Franz Josef nad grobem rodziców myśli: „Bezecność to hasło, nikczemność to napęd, a zakłamanie to klucz do dzisiejszej Austrii […]. Budząc się każdego poranka, powinniśmy się śmiertelnie wstydzić za tę dzisiejszą Austrię”[21]. Nie sposób jednak nie zauważyć, że u podłoża wszystkich Bernhardowskich obelg tkwi to, co Niemcy nazywają Hassliebe – niezwykle silne uczucie będące połączeniem miłości i nienawiści. Z ust Franza Josefa padają słowa: „Ciągle i ciągle powtarzam sobie, kochamy ten kraj, a przecież nienawidzimy tego kraju”[22], które znajdują dopełnienie w wyznaniu Regera: „Nie ma pan pojęcia, jak ja kocham ten kraj […] do głębi jednak nienawidzę obecnego państwa. Ja z tym państwem nie chcę w przyszłości mieć nic wspólnego, codziennie wzbudza we mnie wstręt”[23]. Trudno o lepszy przykład wpisania w wypowiedź bohatera poglądów samego autora. W powieści Bernharda słowa te wypowiada osiemdziesięciodwuletni człowiek, w rzeczywistości pisarzowi nie dane było tak długo spierać się z Austrią. Thomas Bernhard, który w większości dzieł pisał o swoim kraju jak o piekle, nigdy go nie opuścił. Wiele podróżował, lecz zawsze wracał, często do Wiednia – tego najgorszego ze wszystkich miast. Miał w Górnej Austrii trzy domy, których zakup i odrestaurowanie wymagały od niego wielu poświęceń. Miejscem akcji niemalże wszystkich swoich utworów uczynił austriackie okolice, często te najbliższe. Jego postacie używają typowo austriackich zwrotów, noszą rdzennie austriackie nazwiska i jedzą austriackie potrawy, których zresztą sam autor był smakoszem. Thomas Bernhard opisywał kraj, który kochał. Testament pozostawił państwu, którego nienawidził:

[…] ani spośród tego, co opublikowano za mojego życia, ani ze spuścizny pośmiertnej, obojętnie gdzie znalezionej i obojętnie w jakiej postaci, cokolwiek zostało przeze mnie stworzone, napisane, nie ma prawa być przedstawiane, drukowane czy choćby odczytywane publicznie w obrębie granic państwa austriackiego w czasie określonym ustawą o ochronie praw autorskich […] Po mojej śmierci nie wolno publikować ani słowa z obojętnie gdzie odnalezionej spuścizny, włącznie z listami i zapiskami[24].

Agata Wittchen-Barełkowska – z wykształcenia filolog polski, teatrolog, doktor nauk humanistycznych. Współpracowała m.in. z Teatrem Dramatycznym m. st. Warszawy, Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk, Malta Festival, International Cochran Piano Competition oraz Teatrem Nowym w Poznaniu, w którym stworzyła i zrealizowała autorski program edukacji teatralnej oraz działań z zakresu audience development. Kierownik biura festiwalowego IV Międzynarodowego Festiwalu Klasyki Światowej organizowanego przez Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi. Publikowała m.in. w „Teatrze”, „Didaskaliach”, „Ruchu Literackim”, „Kwartalniku Artystycznym” i „Czasie Kultury”. Wielbicielka i znawczyni twórczości Thomasa Bernharda, któremu poświęciła pracę doktorską. Otrzymała stypendium Stipendienstiftung der Republik Österreich, dzięki któremu przeprowadziła półroczne badania w Archiwum Thomasa Bernharda w Austrii. Autorka książki „Kategoria teatralności w dziele Thomasa Berharda”.

[1] Thomas Bernhard, „Plac Bohaterów”, przeł. Grzegorz Matysik, [w:] Thomas Bernhard, „Dramaty”, t. 2, Kraków 2004, s. 431.

[2] Tamże, s. 363.

[3] Thomas Bernhard, „Dawni mistrzowie”, przeł. Marek Kędzierski, Warszawa 2005, s. 155.

[4] „Plac Bohaterów”, dz. cyt., s. 390.

[5] Tamże, s. 393.

[6] Tamże, s. 391.

[7] Thomas Bernhard, „Praesident”, [in:] „Dramen 2”, Werke 16, Hg. von Manfred Mittermayer und Jean-Marie Winkler, Frankfurt am Main 2005, s. 138.

[8] „Dawni Mistrzowie”, dz. cyt., s. 155.

[9] Marek Kędzierski, „Dawni mistrzowie: Witold Gombrowicz i Thomas Bernhard”, „Kwartalnik Artystyczny” 2007, nr 4, s. 91.

[10] Thomas Bernhard, „Vranitzky. Eine Erwiderung”, „Die Presse” 13.09.1985, za: „Thomas Bernhard, Werkgeschichte”, Hg. von Jens Dittmar, Frankfurt am Main 1990, s. 297.

[11] Grupa Baader-Meinhof – pierwsza nazwa Frakcji Czerwonej Armii (RAF) – radykalnej, lewicowej organizacji terrorystycznej, działającej w Niemczech od lat 70. XX wieku. W 1972 roku przywódcy grupy: Andreas Baader, Ulrike Meinhof, Gudrun Ennslin, Holger Meins, zostali schwytani i osadzeni w więzieniu Strammheim, co zakończyło pierwszy etap działalności RAF.

[12] Joachim Hoell, „Thomas Bernhard”, Muenchen 2000, s. 104. („Wszyscy się boją/ wszyscy/ wszyscy/ w tym państwie panuje już tylko strach”.)

[13] Thomas Bernhard, „Werkgeschichte”, dz. cyt., s. 330.

[14] „Plac Bohaterów”, dz. cyt., s. 432.

[15] Tamże, s. 437.

[16] Tamże, s. 465.

[17] Tamże, s. 409–410.

[18] Tamże, s. 415–416.

[19] Tamże, s. 416–417.

[20] „Dawni mistrzowie”, dz. cyt., s. 180.

[21] Thomas Bernhard, „Wymazywanie. Rozpad”, przeł. Sława Lisiecka, Warszawa 2004, s. 535.

[22] Tamże, s. 535.

[23] „Dawni Mistrzowie”, dz. cyt., s. 181.

[24] Marek Kędzierski, „Po śmierci Thomasa Bernharda”, „Literatura na Świecie” 1991, nr 6, s. 4.