Konteksty
Tadeusz KotarbińskiZagadnienie istnienia przyszłości
Przypuszczamy, że wprawdzie wszelka prawda jest wieczna, ale nie wszelka prawda jest odwieczna. Jeśli coś jest prawdą w danej chwili, to jest prawdą po wszystkie czasy od niej licząc. Prawda nie ginie, ani się w fałsz nie zmienia z czasem, podobnie zresztą jak fałsz nie zmienia się na prawdę. Jeśli coś istnieje w danej chwili, to istnieć będzie odtąd po wsze czasy. Ale nie wszystko, co będzie prawdą kiedyś, było prawdą zawsze dawniej, nie każdy sąd, który jest dziś prawdziwy, był takim wczoraj, albo który był wczoraj prawdziwy, był takim onegdaj. Są takie sądy, które się prawdami stają w pewnej chwili, do których się prawdziwość przyłącza w pewnej chwili, są sądy, które się robi prawdami, których prawdziwość się stwarza. Myśl, o ile wiem, wysunięta na światło dzienne przez pragmatystów, i przez nich, o ile wiem, zniekształcona. Dla nas wynika myśl powyższa z rozważań nad niepoznawalnością pewnej sfery rzeczy przyszłych oraz nad warunkami wolności i granicami czynu. Tak pożary Rzymu istnieć będzie, istnieje i istniał przynajmniej od chwili, kiedy został podpalony jakoby z rozkazu Nerona: tak chociaż prawdą było po przejściu Rubikonu, że Cezar Rubikon w tej a tej chwili przeszedł, i chociaż prawdą to zostanie na zawsze, jednak zapewne nie było prawdą, zanim Cezar ten czyn postanowił; natomiast przejście komety Halley’a przez orbitę ziemską istniało, zanim się odbyło, przed czasem przejścia, a tak samo teraz przed latem, to przyszłe lato istnieje i teraz prawdą jest sąd, stwierdzający przyszłą śmierć naszą, a sama ta śmierć przyszła dziś istnieje. Naprawdę, jak wspomnieliśmy na początku, przeszłość nie przestała istnieć, przestała być tylko obecną; dodać do tego można, zdaniem wielu: przyszłość istnieje też, tylko nie jest obecna. Sądzimy wbrew temu twierdzeniu, że jest wybrana część przyszłości, która nie tylko nie jest obecna, ale nawet istnieć nie zaczęła, co do której nie jest dzisiaj prawdą, że istnieje.
Naprawdę, jedna wielka część ogółu rzeczy przyszłych ma z praktycznego punktu widzenia większą wspólność z rzeczami minionymi, niż z innymi rzeczami przyszłymi. Bieg prądów morskich, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, obroty ciał niebieskich zmienić się nie dadzą. Nie możemy sprawić, aby stało się prawdą, że Golfstrom jutro popłynie przez Polskę, że jutrzejszy bieg Golfstromu jest tutejszy. Wobec tych rzeczy jesteśmy bezsilni; wszystko jedno, czyśmy je zostawili za sobą, czy dopiero później przyjdą one w czasie. Z tymi, co przyjdą, równie jak z tymi, co minęły, liczyć się musimy, jak z faktem dokonanym. Te rzeczy są takie a takie, posiadanie przez nie takich a takich cech istnieje, chociaż są przyszłe; już dzisiaj sąd, który im te cechy przypisuje, jest prawdą; był on zapewne prawdą i przed tysiącem wieków. Przyszła śmierć nasza jest w każdym razie odkąd żyjemy prawdą, istnieje dziś. Prawdą jest sąd, stwierdzający posiadanie przez pewien przedmiot, trwający pewien okres przyszłości, śmierci naszej, jako swej cechy. To posiadanie przezeń, zawieranie w sobie, mówiąc poglądowo, śmierci naszej, jest już dziś prawdą. Ale czy tak samo istnieje dziś każde położenie moje w każdej chwili przyszłej? Czy tak samo prawdą, jak to, że umrę, jest i to, że o tej a tej godzinie i minucie, i to może, że ten, a nie inny zawód w życiu obiorę, że z dwóch rozstajnych dróg wejdę na prawą, a nie na lewą, że w tej a tej chwili ta a ta myśl przez głowę mi przejdzie, tam przez uwagę moją przywołana, że kiedyś jakieś słowo honoru dam, albo go odmówię, dotrzymam lub złamię? czy może to wszystko jest już dzisiaj prawdą, i było prawdą przed wiekami, a choćby od mego urodzenia: Nie, nigdy! Te rzeczy przyszłe są niezdecydowane, są w naszych rękach, w naszej władzy, i wielka granica praktyczna, dzieląca wszystko na dwie wielkie sfery, nie jest chwilą obecną; ona tylko miejscami przez tę chwilę obecną przechodzi. Owszem, za rzeką, na krańcach wolności płynącą, zostaje cały świat gotowych rzeczy przyszłych, które już mają towarzyszącą sobie prawdę. Wolność się skończy już tam, gdzie prawda się zaczyna, a nie dopiero tam, gdzie się zaczyna przeszłość. Jeśli coś mogę zrobić, stworzyć, to nie jest prawdą, że to jest. Bo jakże można stworzyć to, co już jest? co się stało, czy co jest stworzone? Można chyba stworzyć co najwyżej coś podobnego, ale tego już nie. Ale i nie jest fałszem, że to jest, co mogę stworzyć. Bo jakże może istnieć to, czego istnienie stwierdzający sąd jest fałszem? Gdyby istniało, będąc stworzonym, powstałaby sprzeczność: sąd o nim byłby prawdą i fałszem zarazem. Z pozoru może nie, naprawdę tak. Bo nie chodzi przecież o to, aby coś, co nie jest teraźniejsze, uczynić przyszłym. Nie chodzi o to, aby jutro mikrob zaraził zdrowego dziś człowieka. Nie chodzi o to, aby jutro ukazał się obraz na pustym dzisiaj płótnie. Na to twórczości wcale nie potrzeba, na to tylko, twórczości, w naszym, ontologicznym sensie; a to ma się na myśli, gdy się neguje natychmiast intuicyjnie niemożliwość stworzenia czegoś, czego stwierdzenie jest fałszem. Dopiero wtedy tworzymy naprawdę, kiedy tworzymy prawdę. Chodzi o to, aby ten jutrzejszy obraz, którego stwierdzenie dziś jest fałszem, jutro fałszem być przestał, a stał się prawdą, ażeby dopiero jutro zaczął istnieć, a już dziś, aby słusznie wiadomo było lub być mogło, że nie tylko nie mówi prawdy, kto to stwierdza, ale owszem, kłamie. Bo aby coś naprawdę zaczęło istnieć, na to potrzeba, aby przed tym, nim to istnieć zacznie, sąd, to coś stwierdzający, nie prawdą. To jest warunek twórczości. Ale z drugiej strony twórczości nie ma, jeżeli przed tą chwilą, gdy sąd ma zacząć być prawdziwym, jest on już fałszem; bo co jest fałszem, to się stać prawdą nie może. Jeśli jest fałszem, że w chwili t przedmiot daną cechę posiada, to nie można zrobić tak, aby tę cechę ten przedmiot w tej chwili t posiadał, choćby ta chwila była chwilą przeszłą. Inaczej sprzeczność, bo skoro można to zrobić, to stwierdzenie osiągnięcia tego nie może być sprzeczne z żadnym sądem prawdziwym, tymczasem ze stwierdzenia tego osiągnięcia wynikałoby, że sąd stwierdzający to osiągnięcie jest prawdą, czyli jest prawdą, że przedmiot tę cechę posiada w tej chwili, a założenie orzeka, że to nie jest prawdą, i sprzeczność. Gdyby kto chciał argumentować, że możność zrobienia czegoś nie suponuje istnienia rezultatu, a tylko to, że ten rezultat będzie istniał, nie suponuje prawdziwości teraz sądu o nim twierdzącego, a tylko to, że sąd ten później, gdy czynność wykonamy, będzie prawdziwy, to odpowiedzieć na to można co następuje. Jeżeli jest fałszem, że dany przedmiot posiada w danej chwili daną cechę, to nie będzie to prawdą nigdy, a więc i wtedy, kiedy czynność będzie dokonana; co więcej wtedy też będzie fałszem. Będzie więc prawdą pewien sąd i nie będzie prawdą, a nawet będzie fałszem, za tym sprzeczność; sprzeczność stosuje się bowiem do istnienia przyszłego, teraźniejszego i przeszłego zarówno. A zatym nie można jutro wyjechać, jeżeli wiadomo jest dzisiaj, że kłamie, kto ten jutrzejszy wyjazd stwierdza.
Atoli skoro nie można stworzyć tego, o czym sąd twierdzący jest prawdziwy, ani tego, o czym sąd twierdzący jest fałszem, w takim razie warunkiem możności stworzenia czegoś jest to, aby sąd twierdzący o tym czymś nie był ani prawdą, ani fałszem. Są rzeczy, które możemy tworzyć, twórczość jest faktem, to przyjmujemy za kamień węgielny; spełnia się więc w pewnych razach i ten warunek. Przeciwnie – zniszczyć niepodobna nic. Twórczość jest faktem, zniszczenie – złudzeniem. Wyrazem pierwszej prawdy jest to, że pewne sądy nie są odwiecznie prawdziwe, wyrazem drugiej, że prawda jest wieczna, że żaden sąd prawdziwy prawdziwym być nigdy nie przestaje.