Blog
Dwadzieścia pięć lat po masakrze w Srebrenicy bośniacka reżyserka Jasmila Zbanic powraca do Bośni, by opowiedzieć historię największego okrucieństwa wojny jugosłowiańskiej.
Rozmowa autorstwa Scotta Roxborough ukazała się pierwotnie na stronie Hollywood Reporter. Link do oryginału.
W jej filmie historia zabójstw – kiedy na oczach sił pokojowych ONZ prawie 8000 bośniackich muzułmanów i chłopców zostało aresztowanych i zastrzelonych przez oddziały bośniackich Serbów – jest opowiedziana z perspektywy Aidy (Jasna Djuricic), Bośniaczki. Tłumaczka pracująca dla sił ONZ, która ściga się z czasem, próbując uratować męża i dwóch synów przed nadchodzącą rzezią.
Quo Vadis, Aida? miał premiery w Wenecji i Toronto i otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego międzynarodowego filmu fabularnego (Bośnia i Hercegowina). Butikowa wytwórnia Neon Super LTD przejęła prawa do filmu w Ameryce Północnej.
Zbanic rozmawiała przez Zoom ze swojego domu w Sarajewie z szefem Biura Europejskiego The Hollywood Reporter Scottem Roxboroughem na temat przetwarzania traumy, dlaczego próba nakręcenia filmu o Srebrenicy zajęła jej prawie 30 lat i dlaczego, obserwując, jak powstańcy szturmują budynek Kapitolu w Waszyngton 6 stycznia dał jej „nieprzyjemne poczucie deja-vu”.
Twój pierwszy film, Grbavica: Kraina moich snów (2006), dotyczył wojny w Bośni, ale bardziej następstw, blizn i traumy, które pozostały dekadę później. Dlaczego nakręcenie filmu bezpośrednio o masakrze w Srebrenicy zajęło ci tyle czasu?
Jasmila Zbanic: Nie mam racjonalnego wytłumaczenia, muszę powiedzieć, że dużo myślałam o Srebrenicy, ale 10 lat temu czułam się reżyserką, nie jestem gotowa na tak duży film.
Rozmawiałam z wieloma ocalonymi i zawsze mówiłam: „Twoja historia zasługuje na sfilmowanie”. Tyle filmów o Srebrenicy powinno powstać. Ale zawsze myślałam, że to nie powinnam być ja. Dopiero po ukończeniu czterech filmów fabularnych poczułam, jako reżyser, że jestem gotowa. Mam doświadczenie. Czuję się wystarczająco bezpieczna, aby w to wejść.
Główny problem nie był wtedy tak bardzo profesjonalny, ponieważ czułam się gotowa. To było polityczne, ponieważ Srebrenica to wciąż gorący temat polityczny. Tyle na ten temat sprzeczności, tyle interpretacji. Wiesz, [obecny] burmistrz Srebrenicy, on jest Serbem, zaprzecza, że kiedykolwiek miało miejsce ludobójstwo.
Były pewne narracje, które chciałam zerwać, nie tylko o zaprzeczeniu, ale są też narracje ofiar, których też nie mogłam zaakceptować. Musiałam znaleźć własną drogę. Były to więc również przeszkody, na których pomyślałam: „OK, jeśli naprawdę wejdę na to terytorium, będzie to bardzo, bardzo trudne do zrobienia”.
Ale Srebrenica jest tematem, o którym zawsze myślałam od 1995 roku, odkąd jako obywatel Bośni zajęła Srebrenicę przez armię serbską. Byłam tak zszokowana faktem, że ONZ może po prostu się poddać. Że mogą tak po prostu zdradzić ludzi.
Wszystkie te pytania zawsze krążyły mi po głowie. Potem nadszedł moment, w którym poczuliśmy, że mój zespół i ja, OK, jesteśmy gotowi do tego. wtedy poczuliśmy, OK, może mój zespół i ja, jesteśmy gotowi do tego.
Ale potem wiele lat zajęło nam znalezienie odpowiedniego kąta, odpowiedniego tonu, właściwych postaci. A także by to sfinansować. Bośnia ma tylko milion euro na wszystkie filmy wyprodukowane w kraju w ciągu całego roku. To był bardzo, bardzo wymagający projekt do zrealizowania.
Jaki jest budżet Aidy?
4,5 miliona euro. Na początku udało nam się zdobyć 5 proc. z Bośni, a potem zebraliśmy z dziewięciu innych krajów. Zrobiliśmy ogromną europejską koprodukcję. Potem rząd bośniacki dał nam chyba kolejne 7 proc. Więc mieliśmy 12 procent bośniackich pieniędzy, ale reszta pochodziła od partnerów koprodukcyjnych.
Dlaczego zdecydowałaś się opowiedzieć tę historię z perspektywy bośniackiego tłumacza pracującego dla ONZ?
Szukałam najlepszej perspektywy. Na początku bardzo interesowała mnie strona polityczna. Nie wiedzieliśmy wtedy, ile spraw zostało rozwiązanych lub nie rozwiązanych między Nowym Jorkiem, Hagą, Brukselą i Zagrzebiem. To było bardzo interesujące. Ale potem pomyślałam, że chcę, aby publiczność współczuła tym ludziom, była z nimi przez sto minut i przechodziła przez to, co dzieje się w ich skórze.
Wtedy pomyślałam: „Potrzebuję kogoś, kto tam będzie, kto będzie Bośniakiem, ale kto może wejść w ten świat ONZ” Perspektywa tłumacza pozwoliła mi pokazać oba światy: gdzie się zderzają i jak są interakcji.
Była też historia prawdziwej osoby, człowieka, Hasana Nuhanovica, który miał podobny los. Napisał książkę: Pod flagą ONZ: społeczność międzynarodowa i ludobójstwo w Srebrenicy. Ale w pewnym momencie moja historia zmieniła się w postać kobiecą, ponieważ poczułam, że silniejsza jest matka, która chroni swoją rodzinę.
Twój film to w pełni europejska koprodukcja – masz aktorów serbskich, bośniackich, belgijskich i holenderskich, austriacką autorkę zdjęć (Christine A. Maier), polskiego montażystę (Jaroslaw Kamiński). Co to za wyzwanie na planie?
Słuchaj, Bośnia to kraj, w którym nie ma wystarczającej liczby profesjonalistów, których potrzebujemy, ponieważ robimy za mało filmów. Profesjonaliści nie mogą się utrzymać. Jesteśmy zmuszeni robić koprodukcje. Byliśmy częścią Jugosławii, która ma większe tradycje filmowe, ale po wojnie nagle się skurczyliśmy i znaleźliśmy się w sytuacji, w której nasz kraj nie ma laboratorium filmowego, gdzie nie mamy środków na wiele rzeczy, ponieważ zawsze robiono je w Belgradzie, w Zagrzebiu. Koprodukcja jest dla nas kwestią konieczności. Wszystkie nasze filmy zrealizowaliśmy jako koprodukcje. Nie chodzi tylko o pieniądze, ale o konieczność fizycznego nakręcenia filmu.
W przypadku tego filmu ważne było oczywiście, że mamy holenderskich aktorów, że mamy ludzi, którzy przychodzą z różnych stron. Ale miałam wybór, z kim chcę pracować. Wiedziałam więc, że muszę mieć redaktora z Polski, ale mogłam pracować z Jarosławem Kamińskim (odpowiedzialnym za montaż Idy i Zimnej wojny). Więc to był prezent. Oczywiście komunikacja jest skomplikowana i podpisanie umowy zajmuje dużo więcej czasu niż w przypadku posiadania wszystkich i wszystkich pieniędzy w jednym kraju. Ale mamy miłych koproducentów, którzy kochali film i dbali o niego. Dla mnie to naturalne, bo tak robimy tutaj filmy.
Wspomniałaś, jak wrażliwa politycznie jest Srebrenica. Ile badań przeprowadziłaś, pisząc swój scenariusz? Aida jest postacią fikcyjną, ale jest tam wielu prawdziwych ludzi — w tym generała Ratko Mladicia (w tej roli serbski aktor Boris Isakovic). Jak bardzo trzymałaś się demonstracyjnych faktów?
Ponieważ jest to tak dyskusyjne, ponieważ wokół Srebrenicy jest tyle fałszywych faktów i fałszywych narracji, chciałam zbadać bardzo dokładnie. Wszystkie fakty muszą być dokładne. Oczywiście sprawdzałam każdą rzecz z kilku źródeł, jednocześnie wiedząc, że będzie to film fabularny. Nie chciałam umniejszać historii przez błędne fałszowanie faktów.
Są pewne elementy, które musiałam zmienić dla dobra filmu. Jakby było kilka spotkań między ONZ a generałem Mladiciem. Tak było w mojej pierwszej wersji scenariusza. Ale to zabijało rytm filmu. Postanowiłam więc mieć wszystko w jednej scenie. Ale w scenach, w których pojawiają się postacie historyczne – jak Mladić i (holenderski dowódca ONZ) pułkownik Karremans, prawie używałam transkrypcji, ponieważ nie mogłam wymyślić lepszego dialogu. Sposób, w jaki zachowuje się Mladić, jego zdania, nie można sobie tego wyobrazić.
A ten bohater, Ratko Mladić, jest uważany za zbrodniarza wojennego, według międzynarodowego trybunału oraz tysięcy dokumentów i świadków przedstawionych w jego procesie. Ale dla wielu ludzi w Serbii jest bohaterem. Serbski rząd wciąż go oklaskuje. Chciałam więc być jak najdokładniejsza, aby nie otwierać filmu na ataki z tej strony.
Jeśli spojrzysz na filmy wideo Mladicia na YouTube, które wykorzystaliśmy do naszych badań, te sceny z nim są prawie dokładnymi transkrypcjami. Oczywiście jest to nasza artystyczna interpretacja go. Zauważyłam, że zawsze podróżował z kamerzystą. Zna siłę propagandy i siłę obrazów, wie, jak się prezentować. Cały czas reżyseruje. Zawsze mówi do operatora: „podejdź tam, sfilmuj drugą stronę. Filmuj ich, nie mnie. Pomyślałam: „reżyseruje i gra jednocześnie”. Dla nas, dla aktora Borisa Isakovicia, który grał Mladicia, i dla mnie to był klucz do otwarcia go jako postaci.
Oglądając film ponownie, uderzyły mnie podobieństwa do szturmu na Kapitol 6 stycznia. Co pomyślałaś, gdy zobaczyłaś te obrazy z Waszyngtonu?
Miałam wrażenie, że to retrospekcja, paskudne poczucie deja-vu. Bo wiesz, dla Bośniaków i dla mnie, kto pamięta, kiedy zaczęła się wojna, wszystko odwrócone od normalności do sytuacji wojennej jak to.
Były tam zdjęcia [fotografa wiadomości] Rona Haviva, który był w budynku Kapitolu i fotografował tych ludzi. Haviv był w Jugosławii podczas wojny i robił te same zdjęcia serbskich ekstremistów, którzy nosili takie same kostiumy jak ci ludzie w Waszyngtonie.
Miałam dla mnie takie samo uczucie jak wtedy. Myślisz, że żyjesz w świecie, który jest bezpieczny, a potem pewnego dnia — z powodu fałszywych faktów, z powodu manipulacji, z powodu nieodpowiedzialnych przywódców, którzy zachęcają cię do przemocy — wszystko się zmienia.
Po prostu myślałam: „Amerykanie muszą być sprytniejsi niż my”. Bo kupiliśmy to gówno. Większość ludzi nagle zaczęła wierzyć swoim przywódcom i poszliśmy na wojnę. Ale ta niepewność, ten rodzaj zmiany, był dokładnie tym, jak wojna zaczęła się w Bośni.
Jaka była reakcja na twój film, zarówno w Bośni, jak i Serbii?
Wiedziałam, ze względu na sytuację polityczną, że wielu chciałoby wykorzystać ten film do swoich własnych programów politycznych. Dlatego premierę zorganizowaliśmy tylko dla młodzieży. Nie zaproszono żadnych polityków ani VIPów. Naprawdę chcieliśmy zrobić premierę tylko po to, by młodzi ludzie mogli im powiedzieć: urodziłeś się po tym, jak wydarzyły się te straszne rzeczy. Nie jesteś ich winny, ani nie jesteś ofiarą tego, co stało się z twoimi rodzicami lub dziadkami. Powinieneś wiedzieć, co się stało, ale powinieneś być z tego wyzwolony i wyzwolony.
To nadało ton całej dystrybucji, ponieważ nagle nikt, żaden polityk, nie mógł chwycić filmu i powiedzieć: „to jest smutna historia o nas, Bośniakach” lub „to jest przeciwko nam Serbom”. Zaprosiliśmy dzieci z Serbii, Chorwacji i Bośni i zjednoczyliśmy je. Myślę, że ludzie docenili to podejście.
Prasa prawicowa w Serbii, która jest powiązana z tamtejszym rządem, miażdżyła moich serbskich aktorów. Aidę gra serbska aktorka Jasna Djuricic, aktor, który gra generała Mladicia, Boris Isakovic, pochodzi z Serbii. Tak więc było dużo prasy mówiącej, że są zdrajcami, że nigdy więcej nie powinni pracować w Serbii. Takie rzeczy. Ale miałam wrażenie, że wiele osób w Serbii chciało okazać szacunek i powiedzieć, że potrzebujemy tego rodzaju filmu, aby móc kontynuować, nie zaprzeczać, nie wkładać tyle energii w kłamanie na ten temat, ale aby iść dalej.
Miałam reakcje młodych ludzi z Serbii lub Republiki Serbskiej, która jest częścią Bośni z serbską większością, którzy mówili: „Całe moje życie czułem, że coś jest nie tak z narracją o Srebrenicy. A teraz czuję, że rozumiem”. To był rodzaj katharsis.
Chcę, żeby film służył porozumieniu między ludźmi. Nie możemy zaprzeczyć faktom i nie możemy kłamać. Obejrzymy to. Spójrzmy sobie w oczy i idźmy dalej.
Dystrybutorzy w Serbii zbyt bali się rozpowszechniać film, największy festiwal w Serbii nigdy nie odpowiedział na moje e-maile. Dzień po tym, jak umieściliśmy film na platformie VOD, natychmiast odpowiedzieli: „przepraszam, teraz, gdy jest na platformie, nie możemy go pokazać”. W pewnym sensie rozumiem, ponieważ tamtejszy rząd może zrobić wiele paskudnych rzeczy, takich jak zamknięcie festiwalu.
W jaki sposób jest obecna Srebrenica we współczesnej Bośni?
Niestety jest bardzo obecna. Kiedy przyjeżdżasz do Bośni, wszystko wygląda zupełnie normalnie. Jak w Berlinie czy gdziekolwiek indziej. Ale sytuacja polityczna nie została rozwiązana. Wojna nigdy nie zakończyła się zakończeniem. Nie skończyło się, gdy siły faszystowskie zostały pokonane.
Wręcz przeciwnie, przemocą zdobyli połowę Bośni, Republikę Serbską. Ludzie z wojny utrzymali władzę w polityce. Nawet dzisiaj. Kilka miesięcy temu odbyły się wybory i pojawiły się koszulki ze Srebrenicą, nożem i drutem kolczastym jako sloganem przeciwko muzułmanom. Na przykład zjedzmy kolejną Srebrenicę.
Polityka tutaj zawsze polega na robieniu ofiar, Serbowie twierdzą, że to oni są ofiarami. Bośniaccy politycy zawsze robią z Bośniaków ofiary. Mamy ten sam sposób myślenia o polityce, co w latach 90-tych. To się nie zmieniło.
Dlatego zrobiłam tę premierę dla młodych ludzi, żeby im powiedzieć, żeby się wyemancypowali, wiesz? Powiedzieć im, żeby powiedzieli „pieprzyć cię” temu, kto próbował zrzucić na ciebie ten ciężar historii.
To wciąż bardzo, bardzo trudna sytuacja. Nie przeszliśmy katharsis, nie przeszliśmy terapii na wojnę. Terapia jest tutaj uważana za słabość. Nikt nie idzie się leczyć, zwłaszcza mężczyźni. Ale tego właśnie potrzebujemy jako ludzie.