Anatolij pracuje w kotłowni monastyru. Całymi dniami wozi węgiel. Jego mieszkanie to szopa w której stoi piec, a łóżko to sterta węgla. Mnichów zbija z tropu jego dziwność- to on niewiadomo po co wrzuca do pieca cudze buty, to on gromko krzyczy, nie oddaje należytej czci ihumenowi. W każdym takim dzikim zachowaniu jest zamysł. Jest to sposób zwrócenia uwagi ludzi na ważne rzeczy. Na wyspę z daleka przyjeżdżają ludzie, wierząc że Anatolij może udzielić im mądrej odpowiedzi, uleczyć choroby i wygnać smutki. On nikomu nie odmawia pomocy, ale wewnątrz cierpi, ciąży mu świadomość ciężaru grzechu, dokonanego przed laty.