Na pierwszym planie stoi dwóch mężczyzn, jeden łysy, starszy, drugi w okularach. W tle stoją dwa drewniane krzesła.

„Świat marzycieli”

Liście spadają z drzew, na podwórko powoli wkracza polska złota jesień, studenci wracają do Lublina. Powraca także najbardziej znany i lubiany przez widzów festiwal Konfrontacje Teatralne. Bilety na większość spektakli wyprzedano, w Sali Widowiskowej Centrum Kultury w Lublinie dostawiono nawet dodatkowy rząd. Cieszę się, bo czuję się jak w domu – to moje dziesiąte, jubileuszowe Konfrontacje Teatralne. Wśród widowni są znani artyści, reżyserzy, recenzenci z różnych czasopism. Wszyscy z niecierpliwością czekają na pierwszy spektakl tegorocznej edycji. Tym razem literatura chce więcej. Dla mnie to oznacza, że znów w ramach festiwalu pojawią się wielkie dzieła z całej Polski. Spodziewam się, że dotknę tej wielkiej sztuki, która wzrusza, zatrzymuje, daje dużo do myślenia. Takie dzieła głęboko wchodzą pod skórę i zostają tam na całe życie.

Zazwyczaj obawiam się długich spektakli: boję się, że nie wejdę z całym zaangażowaniem do olbrzymiego i przytłaczającego świata, nie poradzę sobie z wielką ilością detali, będę się nudzić lub prześpię się w trakcie. Na szczęście tym razem 225 minut zleciało jak jedna chwila. Spektakl w reżyserii Anny Wieczur „Sztuka intonacji” to wielka kreacja, świat, który wciąga widza, a przy okazji nie wymaga specjalnego przygotowania. Mogłoby się wydawać, że sztuka, która czerpie inspiracje z historii teatru, poruszy wyłącznie małe elitarne grono – teatralnych artystów, teatrologów i gorących wielbicieli teatru. Owszem, być może więcej rozumieją, żywiej reagują na trafne żarty Tadeusza Słobodzianka, jednak dla widza „z ulicy” ten spektakl jest również interesujący i atrakcyjny. Postaci, które pojawiają się w spektaklu, są bardzo znane i rozpoznawalne. Tym bardziej, że stworzone precyzyjnie, z dokumentalną skrupulatnością. Każdy ruch, każdy krok jest wyważony. Niesamowite kreacje wielkich twórców i ich kobiet. Męskie charaktery – Grotowski, Kantor, Flaszen – są na tyle żywe i zbliżone do oryginału, że wydawało się, że zeszły z filmu lub zdjęcia z książki. Postaci kobiet, które były stworzone na podstawie opisów żon i kochanek Kantora oraz Flaszena, również mocno wybrzmiały w różnych scenach.

Niewątpliwie każda przedstawiona postać włada sztuką intonacji. Jest przekonująca i otwarta w swoich wypowiedziach. Każda rozmowa czy dyskusja w spektaklu przedstawia ważny moment rzeczywistości, który jest na tyle istotny i interesujący, że trudno oderwać się od nich nawet na chwilę. Tematy pojawiające się w spektaklu są znacznie szersze niż przypatrywanie się jednej z najbardziej płodnych epok w historii teatru. Interesującym wątkiem były gorące dyskusje bohaterów na temat ówczesnego stanu teatru. Twórcy nie tylko omawiali swoje koncepcje i podejścia do kreacji, ale również skarżyli się na obecny stan sztuki, mówili o aktorach, którzy balansują pomiędzy pracoholizmem i alkoholizmem, o wyborach osobistych i o możliwościach, które czekają na nich w Paryżu czy Nowym Jorku. Właśnie te wybory stały się kluczowymi w historii polskiego, a zarazem światowego teatru.

Na spektakl „Sztuka intonacji” złożyły się wspaniała literatura, żywe postaci i wielkie kreacje aktorskie. Nieprzypadkowo został pokazany na samym początku Konfrontacji Teatralnych: mocny start zazwyczaj daje energetyczny impuls, który odezwie się w kolejnych punktach programu festiwalu. Spektakl przypomina o tym, że teatr jest ważną częścią naszej rzeczywistości, jest spełnieniem marzeń i światem, który nas coraz częściej ratuje. Festiwal Konfrontacje zaprasza nas do tego świata, obiecuje nas zaskoczyć i zachwycić.

Recenzja powstała w ramach współpracy pomiędzy Akademickim Centrum Kultury i Mediów UMCS Chatka Żaka i Centrum Kultury w Lublinie.